Nie tylko Murakami

tydzien-swietego-mozoluNie mam nic do Murakamiego, nawet czytałem, nawet niezły, ale większość Bolandy nie ma pojęcia, że prócz tego faceta w Japonii istnieją jacyś literaci. A szkoda, bo to zacny kraj (literacko), a przez swoją odmienność kulturową tym bardziej ciekawy. I nie chodzi mi o tentacle rape czy ten teleturniej z wąchaniem nóg.

Antologia „Tydzień świętego mozołu” jest już mocno wiekowa, bo wyszła w połowie lat 80-tych. Podtytuł „Opowiadania japońskie 1945-1975” mówi o jej zawartości w zasadzie wszystko, przynajmniej z chronologicznego punktu widzenia.

Jak praktycznie każda antologia, ta również jest dość nierówna, ale mimo słabszych momentów nie ma praktycznie opowiadania nudnego lub zwyczajnie złego. Być może dlatego, że ich rozrzut, gatunkowy, chronologiczny, tematyczny – jest ogromny.

Jedną z rzeczy, które rzucają się w oczy od razu jest koszmarne piętno, jakie na tym narodzie odcisnęła przegrana wojna. Pojawia się ona w wielu tekstach.

Mam tu pewien zgryz – trudno jest mi zaakceptować Japończyków w charakterze ofiar. Ale trudno nie przyznać racji tezom postawionym w opowiadaniach takich, jak słynny Grób świetlików Nosaki Akiyukiego, czy Pomylona Sakaguchiego Angoo, że to, co alianci zrobili ludności cywilnej było bestialstwem.

Drugim „wojennym” rysem są takie teksty, jak Karabin czy otwierający antologię Żołnierz ze snu, ukazujące wojnę z punktu widzenia trybików, mięsa armatniego, ludzi wciągniętych w machinę zniszczenia wbrew ich woli. W tych samych realiach, chociaż o zupełnie innej tematyce, osadzona jest Żona właściciela kantoru.

Nie o samej jednak wojnie Japończycy piszą, chociaż historia jest im bardzo bliska. Jednym z najlepszych opowiadań jest wstrząsające Umiłowanie ojczyzny – opowiadające o honorze i wierności, lojalności i przyjaźni, służbie i miłości, aż po śmierć. Mishima Yukio beznamiętnie zdawałoby się na pozór opisuje mały koniec świata. Jest to zresztą autor sprawny i ciekawy, warto sięgnąć także po wydany w Polsce tomik z jego dwoma opowiadaniami, szczególnie po równie wstrząsające Na uwięzi, stanowiące niepokojącą analizę staczającego się społeczeństwa.

Jakby kontrapunktem Umiłowania ojczyzny jest Samobójstwo we dwoje. Niby ten sam temat przewodni, jednak jest to smutna opowieść o zdradzie, miałkości życia, ulotności złudzeń i ogólnym zeszmaceniu wartości. Tachihara Masaaki odziera nas w tym opowiadaniu ze złudzeń w sposób dość oszczędny w środki wyrazu, ale tym bardziej poruszający.

Do wspomnianego wcześniej historycznego rysu antologii dodać należy Loulan – ciekawą, na poły baśniową rozprawę o wzlocie i upadku małego królestwa na zachodnich kresach Chin, a także przypominającą przypowieść z morałem historię dwóch braci, szlifierzy, Bracia Murashoo.

Kolejnym tematem popularnym zarówno wśród pisarzy powojennych jak i wśród tzw. „trzecich nowych” jak ochrzczono nową falę japońskich literatów wychowanych na tekstach napisanych tuż po wojnie jest obserwacja ludzi, ich zachowań, ich życia, społeczeństwa. Do najciekawszych należą bez wątpienia Mój mąż, Villon, krótka ale celna Zatoka łuku i dość przygnębiające i makabryczne – Hojność umarłych. W podobnym tonie, koncentrując się na popędach ludzkiego działania, napisane są tytułowy Tydzień świętego mozołu, nastrojowy, pamiętnikowy Ulotny most snów czy Ulewa będąca dość drobiazgową analizą rozkładu więzi międzyludzkich.

O krok dalej posuwa się słynne opowiadanie Na grzbiecie górskim – oniryczny zapis podróży do wnętrza siebie, studium przypadku, a może studium psychologiczne. Ma w sobie to niebezpieczne napięcie, towarzyszące dziełom o rozmyciu się granic między szaleństwem, a zdrowiem psychicznym, takim jak Lot nad kukułczym gniazdem czy Przerwana lekcja muzyki.

Jest prócz tych wymienionych jeszcze sporo opowiadań. Jest to, jak napisałem na początku, antologia bardzo bogata, także objętościowo. Nie wiem, na ile łatwe jest teraz dostanie jej – ale powinna być w bibliotekach. Naprawdę, naprawdę polecam.

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

16 komentarzy

  1. JAPONfan pisze:

    A zauważyłeś ze bestsellerami o Japoni sa ksiązki pisane przez amerykanów?

  2. Avatar photo godai pisze:

    Generalnie wolę książki japońskie niż o Japonii :D

    Może dlatego, że mentalność Amerykanina łatwo zrozumieć, bo to uproszczona mentalność Europejczyka. A Japończyka nie pojmiesz.

  3. au pisze:

    z tematów wojennych to na świeżo jestem po Stalingradzie Beevora i wspomnieniach Seppa Allerbergera. dość nieprzyjemne luktury, obie.
    to z żółtkami tak samo, z jednej strony Hiroshima, z drugiej Nankin. bądź tu mądry.
    ale czy tak trudno takiego Japońca zrozumieć? przeca to nie kosmici.

  4. au pisze:

    z ksiażek o Japonii ponoć Z pokorą i uniżeniem Amélie Nothomb jest bardzo warte przeczytania.

  5. JAPONfan pisze:

    O ile lubisz klimaty „tepi faceci nie wiedza o czym mowia, wchodzi babeczka i nagle ma wiedze ktorej noblistom nie udalo sie osiagnac”.

  6. au pisze:

    Twoje wspomnienia ze szkoły?

  7. JAPONfan pisze:

    Moje wspomnienia ze szkoly dotycza „spalam się” Kazika. Miałem taką nauczycielkę angielskiego.

    Anyway. Dla mnie Nothomb wlasnie tak pisze. W „Higienie mordercy” to najbardziej widac. Noblista o którym biografowie mało co wiedza i nagle laska przyjezdza i mowi „no, pojechalem tam gdzie pan mieszkal i sie doweidzialem co pan pił jak był pan mały i mam nawet zdjecia”. A faceci to nic sie nie mogli dowiedziec i błądzili we mgle.

  8. Bulbin pisze:

    A „All about Lili Chou Chou” („Lili Shu Shu no subete”) widziałeś? To akurat film jest. A ja się zawsze śmieję, że co by Japończycy nie zrobili (może za wyjątkiem tentakli, teleturniejów i poniektórych gatunków mangi-anime), to zawsze wychodzi psychologicznie. Czy komedia, czy kryminał. To chyba wina buddyzmu.
    ;-)

  9. Ambrose pisze:

    Kurczę, trafiłeś w samo sedno mojego problemu. Czytałem „Kafkę nad morzem” Murakamiego – książka bardzo mi się podobała, chociaż, tak uczciwie rzecz przyznając, w sporej mierze jej nie zrozumiałem. Stwierdziłem, że powieść Harukiego nie przypominała mi nic z prozy europejskiej i chciałem się przekonać, czy to indywidualny styl pisarza o tym zadecydował, czy też chodzi bardziej o różnice kulturowe na linii Wschód – Zachód i wszystkie tego konsekwencje. Myślałem nad jakimiś nazwiskami japońskich pisarzy, ale nie wpadłem na iście genialny pomysł, jakim jest niewątpliwie przeczytanie jakieś antologii. Dzięki!

    • Pomysł zacny jest. Gdybyś się jednak na tę konkretną zdecydował, to pamiętaj, że Murakami to taki w miarę współczesny. A to są jednak rzeczy sprzed kilkudziesięciu lat.

      • Ambrose pisze:

        Ha, 4 laty minęły, rzeczonej antologii jeszcze nie przeczytałem (chociaż leży sobie u mnie na biurku i od czasu do czasu do niej zerkam), ale prozę japońską udało mi się poznać całkiem, całkiem (przez ten okres wchłonąłem prawie 60 powieści bądź zbiorów). Co ciekawe tytuł Twojego wpisu pozostaje dla mnie jak najbardziej aktualny – Kraj Kwitnącej Wiśni, z literackiego punktu widzenia, to zdecydowanie nie tylko Murakami. Szkoda, że na naszym rynku czytelniczym nie powstała jak dotąd żadna seria, która koncentrowałaby się tylko na prozie japońskiej – sporo jest jeszcze tytułów i twórców, których warto by wydać w j. polskim.

        • No to nie bądź buc, tylko się podziel listą – najlepiej z uwagami o czym co ;)

          • Ambrose pisze:

            Lista byłaby trochę za długa jak na komentarz, ale wspomnę o pozycjach, które wywarły na mnie zdecydowanie największe wrażenie.

            Mistrz nad mistrzami to jak na razie Kōbō Abe – „Kobieta z wydm” to już klasyka (mnogość wykładni wedle których można odczytywać to dzieło jest wręcz powalająca); „Czwarta epoka” jako pierwsze japońskie dzieło spod znaku s-f jest obowiązkową pozycją dla miłośników gatunku; „Schadzka” to wspaniała wyprawa na obrzeża absurdu; „Urwisko” czasu to b. przekrojowy zbiór, który dobrze pozwala poznać warsztat tego niezwykłego pisarza.

            Na innym biegunie znajduje się Sōseki Natsume – o ile Abe uwielbiał eksperymenty i nieszablonowość, Natsume jawi się jako twórca klasycznej prozy, która posiada swoisty urok. „Jestem kotem” (bardzo zabawna powieść, w której świat ludzi ukazany jest z perspektywy tytułowego kota), „Wrota” i „Sedno rzeczy” (obie pozycje psychologiczne sensu stricto doskonale uzmysławiające, że w każdym, nawet najbardziej niepozornym człowieku skrywają się mroki pełne tajemnic i sekretów) to dzieła, które dotychczas poznałem.

            Jun’ichirō Tanizaki to mój prywatny mistrz perwersji – jego proza to wspaniała forma demitologizacji. Każda powieść czy opowiadanie zdaje się udowadniać, że człowiek to suma grzeszków i ułomności, a pięknu fizycznemu może towarzyszyć wewnętrzna brzydota. Polecam „Niektórzy wolą pokrzywy”, „Dziennik szalonego starca”, „Tajemna historia pana Musashiego” oraz zbiorek „Dwie opowieści o miłości okrutnej”.

            Noblista Yasunari Kawabata to autor ksiąg, które tchną spokojem, harmonią i efemerycznością. Ulotne piękno oraz kontemplacyjna powolność to cechy znamienne jego prozy. Ogromne wrażenie wywarła na mnie powieść „Głos góry”, ale równie urokliwe są „Kraina śniegu”, „Tysiąc żurawi”, „Meijin – mistrz go” oraz „Śpiące piękności”.

            Osamu Dazai to przedstawiciel shishōsetsu, czyli powieści konfesyjnej. „Zatracenie” oraz „Zmierzch” to bardzo ciekawe pozycje traktujące o odrzuceniu, samotności i marginalizacji.

            Kolejny noblista, Kenzaburō Ōe to turpistyczny ekspert – rachityczny świat skażony brzydotą ludzkich charakterów odmalowany jest z taką siłą ekspresji, że czytanie jego książek to niejednokrotnie dość traumatyczne doświadczenia. „Futbol ery Man’en”, „Sprawa osobista”, „Zerwać pąki, zabić dzieci” to książki, które wyciskają na czytelniku niezatarte piętno. Autor jest także zaangażowanym członkiem ruchów pacyfistycznych oraz antyatomowych o czym można przekonać się dzięki lekturze świetnego reportażu zatytułowanego „Hiroshima notes” (niestety brak polskiego przekładu).

            O Shūsaku Endō pewnie za niedługo zrobi się głośno za sprawą ekranizacji „Milczenia” (w reżyserii Martina Scorsese). Proza tego jegomościa jest o tyle ciekawa, że matka autor przekonwertowała się na chrześcijaństwo – wydaje mi się, że właśnie stąd wynika głębia „Milczenia”, które traktuje o działalności misjonarzy w XVII-wiecznej Japonii, tuż po wprowadzeniu polityki izolacjonizmu. Na dobrym poziomie utrzymany jest także „Szaleniec?” – świetnie unaocznia fakt, że nie wszyscy rodzą się bohaterami i nie każdemu dane jest wyzbyć się strachu oraz słabości.

            Z niedawnych odkryć, pozostając w orbicie fikcji naukowej szczerze polecam twórczość Yasutaki Tsutsui. Czytałem już zbiór „Salmonella Man on Planet Porno” (piękna wyprawa po wezbranym morzu niedorzeczności), przymierzam się także do powieści „Hell”.

            Tak to z grubsza wygląda :)

          • どうもありがとうございます

          • Skończę Cizię, biorę się za „Epokę”.

  1. 2012.07.20

    […] Isao Takahata  na podstawie opowiadania Akiyukiego Nosaki Reżyseria: Isao Takahata Muzyka: Yoshio Mamiya Premiera: kwiecień 1988 Czas trwania: 93 […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *