Polska 2033?
Powyższa okładka to oczywiście żart.
Oczywiście, ale chciałbym. Wprawdzie chcieć mogę sobie dowolnie – kiedy chcę, czego chcę i jak chcę. Praktyka zaś to inna rzecz, a biorąc pod uwagę że z wyjątkiem jednego fanfica od lat nie napisałem zupełnie nic (przynajmniej jeśli chodzi o prozę, publicystyka to inna sprawa), to już całkiem.
Oczywiście nie byłbym w stanie uciągnąć powieści – ani najzwyczajniej w świecie życiowo, czasowo, ani technicznie, bo nigdy nawet nie napiałem nic dłuższego niż ok. 300.000 znaków (wg normy to jakieś 150 stron). Z drugiej strony może znalazłbym w sobie iskrę, żeby pocisnąć opowiadanie? W końcu zamiast czytać komiksy mogę siedzieć i pisać. Przy odpowiednim reżimie jest to realne.
Ale jedno opowiadanie to jednak mało, ma porządny tomik przydałoby się ich pewnie z tuzin, przynajmniej dziesięć. Dziesięć tekstów, to równie dobrze mogę wziąć się za napisanie powieści – no nie ma siły, nie ma mowy, gdzie tam.
A może cwanie ominąć własne ograniczenia i zaprosić do tego projektu innych? Poczuć się jak Głuchowski, który dał świat pisarzom? Napisać pierwszy tekst, niech się rozgrywa w Warszawie – w końcu to jedyne metro na tych terenach, ale napisać go mądrze, żeby ludzie mogli żyć też gdzie indziej, po prostu pod ziemią – z powodu atomowej zimy, mutantów, ogólnej ruiny – niekoniecznie morderczego skażenia?
Niech tematem pierwszego tekstu będzie wyprawa z dobrze chronionej grodziami przeciwatomowymi Twierdzy Kabacko-Ursynowskiej na północ, na Skrzyżowanie Linii.
Niech ktoś inny opisze społeczność z Dworca Śródmieście i wojnę z Dworcem Centralnym (albo Metrem Warszawskim, a co tam).
Ktoś niech opisze ekspedycję do Atomowej Kwatery Dowodzenia, albo życie w schronie pod Ministerstwem Finansów.
Ba, niech ktoś weźmie na warsztat społeczność, która znalazła schronienie w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym, w fortach Poznania, w podziemiach trójmiejskich…
Taka wizja. Tylko z kim ja ją niby zrealizuję?
Coś w tym stylu pocisnął Robert J. Szmidt w „Apokalipsie wg Pana Jana”. Ograniczało się to głównie do Wrocławia i okolic, ale jakiś zarys już jest.
Może jako referencja?
No właśnie podany przykład to jest coś, w co ja bym chętnie celował. Mam na myśli „techniczne” rozwiązanie całej sprawy. Może nawet taki trochę literacki Jake Collins wręcz :D
You have my sword.