Na kolana!

Zapowiedź wydania Boskiej Tragedii Łazowskiego wzbudziła wśród moich znajomych dużo ekscytacji. W końcu autorskie albumy Polaków, owszem, trafiają się, ale przecież nie co dzień. Mnie dodatkowo przypomniał się Mawil ze swoim absolutnie rewelacyjnym Możemy zostać przyjaciółmi – oba komiksy powstały w ramach pracy dyplomowej.

Po premierze środowisko podzieliło się – część zadławiała się zachwytem, część rozczarowaniem. Zastanawiam się, gdzie leży problem, pewnie, jak ten pies pogrzebany, po środku.

Mam wrażenie, że ludzie oczekiwali „nowego Bug City” albo przynajmniej „nowego Hell Hotelu„, ale nie oszukujmy się – Big City to to nie jest. Przede wszystkim album stworzył sam Maciek, więc należy wziąć poprawkę na różnice w stylu pisania. Przyzwyczailiśmy się do radosnego, komediowo-parodiowego, obrazoburczego duetu, w którym pomysły powstają wspólnie. Być może tego Bartkowego „dotknięcia” niektórym zabrakło.

Myślę też, że sporo osób spodziewało się zupełnie innego komiksu. Całkiem innego komiksu.

Boska Tragedia opowiada o przykrym wycinku ludzkiej historii, gdy Bóg postanawia ludzi sprzątnąć – ma ich zwyczajnie dosyć. Zapowiada całą szopkę, ale potem nagle pojawiają się nieprzewidziane problemy. Pojawia się więc syn cieśli z Nazaretu i jest ogólna rozpierducha. Masa żartów na bardzo prostym, sytuacyjnym i skojarzeniowym poziomie, trochę slapsticku, wszystko bardzo popkulturowe i proste.

Nie ma drugiego dna.

I chyba na tym polega problem tych, którym komiks się nie spodobał. Jest to prosta komedyjka, bazująca na prostych, znanych z masowej kultury dowcipach, dobrze poprowadzona i dobrze rozegrana. Napisana jako praca dyplomowa, była prawdopodobnie skierowana nie do czytelnika komiksu, lecz do laika – zwykłego człowieka, który (poza tym, że ma pewien stereotyp komiksu wyrobiony) bazuje na trochę innym modelu odczytywania takiej opowieści niż ja czy ty. To komedia dla normalnych ludzi – trochę jak głupkowane historie z Sandlerem.

Światek komiksowy spodziewał się, chyba, drapieżnej parodii, obrazoburczej groteski napiętej do granic wytrzymałości. A tymczasem dostał świetny produkt kultury popularnej dla ciemnych mas – dostosowany do poziomu niewymagającego, mniej wyrobionego czytelnika.

Ludzie kochani, Łazowski stworzył mainstreamową komedię! Na kolana chamy (śpiewa Lucjan Pawarotti) – to jest wielkie osiągnięcie.

Ten komiks może czytelnika szukającego mózgu w dupie zawieść. To nie jest Bug City, to nie jest nawet Hell Hotel, ba! to nawet nie Samuraj Nagapyta.

Ale to naprawdę doskonały album, żeby dać laikowi. Nie żadne piętrowo nawarstwione oprawione w deski dzieła na temat ilości den w historii, tylko właśnie Boską tragedię. Brawa dla Łazowskiego dla rozhermetyzowanie polskiego komiksu i złamanie schematu, że dominuje w nim trudny w odbiorze komiks autorski. Niech żyje prosta rozrywka dla wszystkich!

Boska tragedia

Scenariusz i rysunki: Maciek Łazowski
Liczba stron: 52
Format: 16,5×23,5 cm
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Cena: 26,90 zł

Wydawca polski: Kultura Gniewu

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

8 komentarzy

  1. Ja nie szukałem żadnego drugiego, piątego, dziewiątego dna. Dla mnie ten komiks po prostu jest niezbyt śmieszny. I tyle.

  2. Jaszczu pisze:

    Też mi się wydaje, że trochę przesadzasz z tymi poszukiwaczami drugiego dna w komiksie Maćka. Nie sądzę, żeby była duża grupa osób, która tego się spodziewała po „Boskiej tragedii”.

  3. Avatar photo godai pisze:

    Piotrek, kiedy ja właśnie nie szukam ;)

    Nie no, OK. Tylko czemu w takim razie jest to taki zawód dla niektórych? Czego się spodziewali?

    Przecież to naprawdę fajny album jest, taki niezobowiązująco śmieszny.

  4. Jaszczu pisze:

    Nie wiem, może spodziewali się komiksu, który ich bardziej rozśmieszy (tak jak Jarek).

    Ja na przykład jestem daleki od narzekania, bo po pierwsze bardzo lubię krechę Maćka i to już robi mi dobrze, a po drugie jest kilka patentów, które mnie autentycznie rozbawiły (choćby ten umieszczony przez Ciebie jako ilustracja artykułu).

    Zabrakło mi takiego głównego pełnokrwistego bohatera czy bohaterów. Jest grupa, która ma na to zadatki (wiadomo o kim piszę, żeby nie spoilerować:)), ale nie zdążyli się w tej historii rozwinąć na tyle żeby wyryć się w pamięci i np. być umiszczonymi w Leksykonie polskich bohaterów komiksowych Adama Ruska:)
    Ale domyślam się, że też nie do końca był taki zamysł autora, żeby kreować w tej opowieści takie właśnie wyraziste postaci.

    Ja jestem zadowolony, ale na kolana jednak nie padam:)

  5. Avatar photo godai pisze:

    Celne uwagi, ale ty po prostu NIE SŁYSZYSZ GŁOSU BOGA, SZATANISTO!

    ;)

  6. pjp pisze:

    Bardzo mądrze, Bartek, napisałeś. Oprócz tego „na kolana”. U mnie „Boska…” nie przeszła testu drugiego czytania, ale to wciąż jest dobry komiks. Gdybym czytał na kiblu, to to byłby właśnie komiks na kibelek.

  7. Avatar photo godai pisze:

    Wiesz, to „na kolana” to było trochę żartobliwe, ale ja osobiście uważam, że właśnie Maciek napoczął segment – i dobrze, świetnie.

  1. 2010.06.18

    […] Bardzo się cieszę, że komiks został przez Was entuzjastycznie przyjęty. Recenzje również są w większości pozytywne, choć, jak wiadomo, każdemu nie dogodzisz (chyba, że jesteś Jenną […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *