Jak zostałę hipsterę

W ramach niedawnych świąt handlu i oświetlenia byliśmy u teściów. Moich, znaczy, nie Żony. W ramach zwyczaju wymiany podarków dostałem kilka planowanych, ale także kilka nieplanowanych, w tym na ten przykład radziecki (i tu dygresja, nie cierpię usilnego zastępowania słowa „radziecki” słowem „sowiecki” przez niektóre środowiska; oświadczam m.in. innymi, że całe moje życie istniał Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, ale nigdy nie słyszałem o opisywanym np. w prasie prawicowej Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, w skrócie ZSRS – puknijcie się we łby; w dupie mam historyczne tradycje pejoratywnego wydźwięku słowa „sowiecki”. Dziękuję, spocznij), więc na ten przykład radziecki aparat fotograficzny Agat 18K.

Fajny, mały (jak na tamte czasy), z żółtymi wstawkami czarny, ogólnie sympatyczny dla oka. I zacząłem czytać w internecie i włos mi się zjeżył, bo to nawet nie jest Łomo, ale wręcz Biełomo. Do tego zgrabnie mały, nadzwyczaj wydajny (dwa zdjęcia w klatce małoobazkowej – bajer), „legendarny obiektyw Industar”, w ogóle histeria-hipsteria.

Więc zrobiliśmy z Zuzą 73 w sumie zdjęcia. I powiem tak – z pleneru nie wyszło żadne. Co dziwne, bo jednak w świetle dziennym powinny być jaśniejsze i lepsze, a tu dupa. Ustawienie ISO 200 we wnętrzach zapewnia absolutne minimum przy dużym świetle – zdążyłem dawno zapomnieć, jak działały analogi. Do tego Agat ma ISO sprzęgnięte z czasem migawki, więc chyba będę musiał korzystać jednak ze statywu (bajerem ma gwint do stopki; ma też gorącą stopkę do flesza – szkoda, że nie mam flesza). Nie wiem na ile zaszkodziła klisza marki Rossman, ale niewiele raczej, bo na grupach na Flickrze widziałem, że ludzie na niej robią. Za to chyba przerzucę się na czarno-białe. O ile dalej będę robił, bo zabawa ma swoją cenę – rolka kliszy 5 zł, wywołanie 4.50 zł, a za skanowanie 10 zł (ten ostatni wydatek najbardziej absurdalny, niestety).

I niech mi tylko ktoś powie, czy naprawdę maszyn w fotolabach nie da się zmusić, żeby skanowały jak leci każdą jedną zasraną klatkę, nieważne, czy im się wydaje jasna, ciemna, pusta czy pełna? Bo z kliszy skaner wychwycił 12 klatek, a ja się teraz będę męczył z kilkoma innymi, które olał, a zdjęcia na nich są.

Cokolwiek. Wrzucam kilka z tych, na których coś widać.

Nadal nie podjąłem decyzji, czy Agat i ja zostaniemy przyjaciółmi. Póki co uzależniam ją od wyników drugiej kliszy (kupiłem dwie naraz, bo była promocja i dwa wychodziły taniej niż jeden). I dostępu do skanowania klisz.

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

6 komentarzy

  1. JAPONfan pisze:

    Czarno bialej nie wywowalsz w automacie. Bedzesz musial latac do fotografa ktory ma jeszcze kuwety albo samemu sie w takie zaopatrzyc. I automaty maja ogolnie ten minus ze moga byc czasami wyczulone na magente (czyli ze ja dodaja).

    Co ciekawe tez jestem hypsterem albowiem posiadam Lubitela, a Lomography zaczal produkowac na nowo Lubitela z numerkiem 166 i plusikiem. Ktory robi zdjecia na kazdej tasmie (co jest o tyle dziwne bo moj czarny kochanek robi tylko sredni format). No i zabawa za 50 zeta (tyle dalem na allegro) zmienia sie w zabawe z 300 ojro (tyle kosztuje wersja vyntydż).

  2. Avatar photo godai pisze:

    Ale ja latam do fotografa, co ma kuwety.

    A re-produkcje komercyjnej firmy z Austrii, podrabiającej stare radzieckie fotografy to przecież kwintesencja hipsterki :D

  3. kubek pisze:

    oczywiście, że się da, tylko w zakładach wychodzą z założenia, że chcesz tylko ładne zdjęcia. Przejdź się do profilabu.

    • Avatar photo godai pisze:

      Musiałbym w Warszawie, w mieście nie mam. Ale może to jest pomysł. Natomiast dziś usłyszałem, że „się nie da” zmusić maszyny do skanu klatek, sama wybiera co chce. Zresztą skany z zakładów są nędznej rozdzielczości zawsze. Muszę sam w tym podłubać.

  4. au pisze:

    też tak mam z tym sowieckim.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *