Alicja po drugiej stronie kadru

Adaptacje adaptacji to prosta droga do katastrofy.

Komiksowa adaptacja filmu, który jest rozwinięciem wątków popularnej książki jest drogą w dodatku wysłaną różami, szczególnie, że film Burtona jest co najwyżej osadzonym w realiach hołdem dla Alicji, zaś adaptacje komiksowe to zwykle gnioty wytłoczone aby podbić sprzedaż.

No i cóż, skłamałbym, gdyby powiedział, że disneyowski komiksik to arcydzieło, ale nie jest tak strasznie. Nawet jest całkiem dobrze, o ile nie jest się uprawiającym mentalną masturbację twardogłowym fanem czy to komiksu jako takiego, czy to pierwowzorów tego konkretnego. Pominę także zależność między ekranizacją, a pierwowzorem, bo ona nie gra tu dużej roli, a jest tematem na zupełnie osobny tekst.

Za niecałe 7 złotych (akcja Tęsknię za tobą, dawny czasie dostaje orgazmu na samą myśl) dostajemy kilkudziesięciostronicową gazetkę. No właśnie. Bo to jest takie pisemko – żeby miało chociaż okładki z kartonu, to byłby album, ale tak to poligraficznie gazeta – gazetowy, chociaż dobry papier, gazetowa okładka, spory (bodajże A4) format. Nie odstręcza to jednak – bo mimo wszystko jakość wydania jest przyzwoita, grają tylko moje przyzwyczajenia.

Od strony oprawy graficznej jest to ewidentnie bardzo szybka robota, przypominająca zaawansowany storyboard. Ale jeśli ktoś lubi takie klimaty graficzne jak na przykład Witch, to to wchodzi bezboleśnie. Oprawą zajęli się Włosi i to gdzieś tam widać w kresce, w sposobie obróbki – to są te same klimaty, co nowe rzeczy ze stajni Disneya, tu nie ma niespodzianek. Oczywiście drażnić będą masywnie komputerowe kolory oraz pójście na łatwiznę, które nazywa się „standardowe pędzle z kształtami z Photoshopa”, ale na to spuśćmy zasłonę milczenia.

Scenariusz przełożony jest w sposób sensowny i strawny, nie ma kłopotów z czytaniem, nie ma też problemu z połapaniem się co i jak, gdy nie widziało się filmu. Zostaje jedynie poczucie, że sama ta historia jest jakaś taka… Taka sobie? Nijaka? Że ten hołd dla Alicji, to nie jest nic szczególnego. Oczywiście mówimy tu o adaptacji – film, wiadomo, może wzbudzać zupełnie inne odczucia.

Prócz samego komiksu w gazetce mamy też „making of” czyli krok po kroku opis, jak powstawała adaptacja. Dla mnie nudny – bo ani nie bawią mnie szkice postaci, ani nie żądam wiedzy (bo mam), jak się komiksy robi (rysuje, inkuje, koloruje) ale dla laika na pewno ciekawy, chociaż dość skąpy i wąski – prócz prac nad adaptacją nic tam nie ma.

No i jest reklama drugiego numeru B2B (nie zalinkuję, bo was jednak lubię), oraz książki o nastolatce, co umarła, ale tak bardzo chciała się uczyć i poznać miłość, że jako zjawa wróciła do szkoły. To już szczyt głupoty.

Dobrze, że ten komiks wyszedł. On nie jest dla nas, tylko dla zwykłych ludzi. Ale dla nich będzie w sam raz, zapewni rozrywkę i może zachęci do sięgnięcia po jeszcze jakiś komiks? No i jest to tani zeszyt. A tego przecenić się nie da!

Przeboje ekranu #02: Alicja w Krainie Czarów
Scenariusz: Linda Woolverton, Lewis Carroll
Rysunki: Massimiliano Narciso, Giovani Rigano, Anne Merli
Liczba stron: 96
Format: 20,8×27,3 cm
Okładka: miękka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 6,90 zł

Wydawca polski: Egmont Polska

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

2 komentarze

  1. Ystad pisze:

    aż z czystej ciekawości po tym co napisaliście z KRLem to musiałem sobie to kupić. Za bardzo mnie nie zachwycił, ale zastanawiam się nad pójściem do kina na to żeby zobaczyć czy jest tak samo poryte.

  2. au pisze:

    szybka robota, ale nie wygląda tak źle jak legendarny Terminator2.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *