Jak nie kupiłem czytnika ebooków, cz. 2

Nie udało mi się w Warszawie kupić czytnika ebooków stacjonarnie. Powinno dać mi to do myślenia, ale nie dało, więc postanowiłem zrobić coś, czego nie lubię, czyli zamówić przez sieć. Poszło łatwo i sprawnie – przynajmniej na etapie zamówienia w oficjalnym sklepie allegro. Potem bowiem znów zaczęły się schody.

Zamówiłem dostarczenie do domu kurierem, jednak byłem totalnie nieświadomy faktu, że to nie kurier ma do mnie dostarczyć przesyłkę, lecz odwrotnie – ja mam na kuriera czekać i ją odebrać, kiedy łaskawie mu pasuje. Zadzwonił do mnie w piątek, gdy byłem w pracy i z krótkiej wymiany zdań wynikło, że wtedy, kiedy ja będę w domu, to jemu nie pasuje i może przyjechać znów w poniedziałek, ale pasuje mu wtedy, kiedy ja akurat jestem w pracy. A tak poza tym, to mogę sobie jechać do magazynu sam odebrać. Cóż, szanuję politykę firmy DHL w tym względzie, jeżeli ich kurierom nie pasuje wykonywać swojej pracy, to trudno, nagiąłem się i zmieniłem miejsce dostawy – do pracy. W godzinach, kiedy i mnie i im pasuje. Dostarczyli w poniedziałek.

Niestety, sprzęt okazał się wadliwy – nie działała w sumie podstawowa funkcja polegająca na tym, że czytnik zapamiętuje, na której stronie czytałem. W papierowej książce to standard, ale po pierwsze, ebook nie jest papierową książką, a po drugie, o ile papier mogę przekartkować i stracić kilka minut, na odszukanie miejsca, to w ebooku na 400 stron – po prostu nie mam na to ochoty. Pomijam już fakt, że ta funkcja po prostu powinna być – zgodnie ze specyfikacją producenta, więc nie byłem usatysfakcjonowany bublem, który mi sprzedano.

Skontaktowałem się przez facebook (jedyny kanał „szybki”) z producentem, gdzie potraktowano mnie raczej standardowo – restart, potem instalacja aktualizacji. Wykonałem, przy czym restart nic nie dał, zaś aktualizacji nie udało się wykonać, mimo kilku prób. Przy okazji dowiedziałem się, że sprzęt elektroniczny trzeba aktualizować, żeby działał. To oczywiście prawda, ale nie fabrycznie nowy i nie o jego natywne funkcje. Kiedy wyjeżdżam samochodem od dealera, to samochód ma silnik i koła, a ja nie muszę go holować do warsztatu, gdzie te elementy mi zamontują. Tutaj natomiast miałem czytnik bez jednej z podstawowych funkcji, z którym nic nie byłem w stanie zrobić. Szczególnie, że nawet ta niezbędna aktualizacja nie przyniosła efektu.

W toku dalszych rozmów pracownicy social media producenta uraczyli mnie jeszcze artykułem na Joe Monsterze, że czytanie na tablecie niszczy wzrok. Jako, że wolę czytać i niszczyć wzrok niż nie czytać, uznałem, że mi wystarczy i nie będę czekał, aż znajdą jakiegoś technika, który zrozumie moje bardziej zaawansowane pytania i podjąłem decyzję o zwrocie wadliwego towaru do sprzedawcy.

Allegro odpisało w ciągu godziny z prośbą o wypełnienie formularza i podanie numeru konta.

I w ten sposób ostatecznie nie kupiłem czytnika ebooków.

Dawno nie było mi tak przykro. Tak, kurwa, niewymownie przykro. Chciałem jedynie móc czytać elektroniczne książki i załatwić to jak normalny człowiek w cywilizowanym kraju. Ale najwyraźniej trzeba trzymać się własnej intuicji i po prostu kupić kolejny tablet z androidem.

PS. Ponieważ nie mam nastroju, wszelkie komentarze „było kupić kindle” organiczne czy implikowane – będę usuwał. Kindle to inna bajka i nie na ten wpis jest moje tłumaczenie się, dlaczego po prostu nie chcę.

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

19 komentarzy

  1. Liteon pisze:

    Nic dodać, ale raczej pechowo ci poszło.

  2. Cerralke pisze:

    Ja kupiłam czytnik ebooków i działał, dopóki nie było przestoju w użytkowaniu, bo trzy miesiące leżenia na półce najwyraźniej psują e-papier. Od serwisantów usłyszałam, że pewnie rzucałam czytnikiem i mogą mi go naprawić, ale za niewiele mniej niż sam czytnik jest wart.

    Kupiłam większego smartfona, ściągnęłam apkę i jeszcze żyję, a oczy mi nie wypadły. Szczerze mówiąc, na razie czuję, że czytnik mi niepotrzebny.

    Ale rozumiem frustrację.

  3. Mack pisze:

    A ja nie mam żadnego czytnika, cały czas czytam normalne książki i będę tak robił do usranej śmierci. I jeszcze żadna książka mi się nie „zepsuła”, a mam w swojej domowej biblioteczce kilkudziesięcioletnie egzemplarze (nawet parę stuletnich). I mam w dupie cały ten postęp technologiczny. Mam trzy laptopy, na każdym edytory tekstu tzn. cały office , fotoshopy i inne bajery a i tak cały czas notatki robię długopisem na papierze i będę tak robił do usranej śmierci itd. Serio.

    • To bardzo piękne, ale w moich kieszeniach mieści się jedna naraz książka, a na wakacje mogę wziąć ze trzy. I miewałem problemy, jak mi się w połowie drogi do pracy jedna skończyła, a drugiej nie wziąłem, bo na przykład miała tysiąc stron. Z papieru czytam tylko w domu, w podróży już wyłącznie ebooki. Po prostu cenię sobie wygodę i swobodę. I sytuację, w której 200 nieprzeczytanych książek waży z grubsza tyle, co jedna i mam je zawsze ze sobą. Ale oczywiście rozumiem sentyment.

  4. bagienny pisze:

    Nie tak do końca, opis funkcji na stronie producenta z reguły dotyczą opisu funkcji po aktualizacji. Czasem po aktualizacji znikają jakieś funkcję (ten wariant lubię najbardziej).

    Co do kurierów zamawiaj do pracy, mniej pieprzenia z tymi mutantami, którym wiecznie jest nie po drodze (coś jak w PRL z taryfiarzami „tylko na Grochów”).

    Czemu kindla rozumiem ;] Nie wiem czy te same powody. Ze swoich doświadczeń z czytnikami mam dobre wrażenia z pocketbook, kobo, iriver (ale ci to chyba się wycofali, imo najlepszy jaki mam). Ale wszystkie macnąłem przed użyciem. To czego sprzedawca nie może Ci zabronić przed kupieniem to samo włączenie i sprawdzenie czy działa.

  5. bagienny pisze:

    Nie tak do końca, opis funkcji na stronie producenta z reguły dotyczą opisu funkcji po aktualizacji. Czasem po aktualizacji znikają jakieś funkcję (ten wariant lubię najbardziej).

    Co do kurierów zamawiaj do pracy, mniej pieprzenia z tymi mutantami, którym wiecznie jest nie po drodze (coś jak w PRL z taryfiarzami „tylko na Grochów”).

    Czemu kindla rozumiem ;] Nie wiem czy te same powody. Ze swoich doświadczeń z czytnikami mam dobre wrażenia z pocketbook, kobo, iriver (ale ci to chyba się wycofali, imo najlepszy jaki mam)

  6. Kumos pisze:

    Kup czytnik. Od dwóch lat czytam książki, których nie przeczytałbym normalnie w papierze, bo nie kupiłbym ich na pewno, po za tym promocje w publio i innych tego typu sklepach są naprawdę bardzo korzystne. Jeżdżąc autobusami w tę i z powrotem naprawdę jest wygodnie mając coś takiego w kieszeni – bo czytanie takiego Neala Stephensona to było naprawdę wyzwanie z powodu rozmiaru. Poza tym teraz dzięki podświetleniu mogę czytać nawet w zimie – wcześniej w tym czasie słuchałem audiobooków, żeby nie oślepnąć w ciemnym 710 o poranku. Na pewno czytam dużo więcej a i tak czytałem dużo. Czytnik wiadomo jaki w moim wypadku wygrywa z tabletem. Czytam teraz Doctorowa na Galaxy Tab, bo udostępnia on wszystkie swoje książki za darmo na zasadzie CC ale w otwartych formatach – więc nie ma daje amazonowych. I naprawdę się męczę w PDF bez możliwości skrolowania, ustawiania, zaznaczania i zmiany czcionki. Więc spróbuj raz jeszcze, zajrzyj na Świat Czytników, Robert robi testy czytników i opisuje wszystkie promocje, może wybierzesz coś ciekawszego.

    • Raczej kupię nowy tablet, bo wszystko, o czym mówisz, miałem na tablecie. Czytnik w cenie tabletu to dla mnie nie ma sensu. Chciałem kupić czytnik w normalnej cenie – efekt widać w tych dwóch wpisach. Już się zniechęciłem. Świat Czytników nie bez powodu nazywał się dawniej „Dlaczego tylko kindle” ;)

      • Kumos pisze:

        Nie przekonam cię, bo nie korzystałeś z czytnika. W porównaniu z nim czytanie na tablecie to jazda starą syrenką a nie nowoczesnym samochodem. Bo czytnik jest dedykowany do określonego zadania a tablet do wielu. I pisze to osoba, która jeszcze trzy lata temu nie wyobrażała sobie, że będzie czytać kiedykolwiek inaczej niż na papierze. Pożycz kiedyś od kogoś czytnik i porównaj. Oczywiście weź poprawkę, że pisze to użytkownik Kindle, ale naprawdę nawet porządny tablet od Samsunga nie daje rady.

        • Ale ja jestem przekonany. Tylko w tej chwili zniechęcony i nie widzę produktu dla siebie.

          • Starmar pisze:

            Zrobiłem setki zakupów przez internet. W domu jestem z reguły po godz 19 i nigdy mi do głowy nie przyszlob podać domowy adres dostawy. Wszystko przychodzi na adres firmy. Kurier przyjeżdża kiedy chce, zostawia paczkę (zawsze płace z gory) i tyle. Nie cierpię zakupów w sklepach stacjonarnych.
            Rozumiem, ze z jakiegoś powodu nie chcesz Kindle. Ale niestety to chyba jeden z najlepszych czytników. Do tego zakładasz konto na Amazonie, ebooki wysyłasz mailem lub same się wysyłają ze sklepu po zakupie, masz aplikacja na tablet, czytasz albo na Kindle albo na tablecie, wszystko się pieknie synchronizuje. Prostota i wygoda. I uruchamia się natychmiast a nie jak Pocketbook po 15 sekundach. Widziałem sporo czytnikow i nie ma idealnego ale dla mnie Kindle jest daleko przed innymi.

          • Ja nie lubię przez internet, muszę towar dotknąć i zobaczyć. Korzystam w ostateczności.

            Kindle ma jedną wadę, nie obsługuje epubów, a ja mam ich przysłowiowe pińcet i konwertowanie tego to zło. Zresztą to, o czym mówisz – wgrywasz, internet itp. to mi oferuje dowolny sprzęt z androidem i appką, to żadna specjalna wartość ;) Poza tym kindle ideologicznie mi nie odpowiada, tak, jak apple. No życie. 15 sekund nie robi mi naprawdę różnicy. Niech on sobie i będzie najlepszy.

          • Starmar pisze:

            Nie zgodzę się z Tobą, z tym, że dowolny sprzęt to oferuje – plik wrzucony na chmurę amazonową synchronizuje się między Kindle a np. aplikacją na tablecie – czytasz na Kindlu, a jak chcesz dalej czytać na tablecie to aplikacja otworzy książkę w miejscu, w którym skończyłeś czytanie na czytniku i odwrotnie. Tego nie oferuje żadne inne rozwiązanie bo nie działa w chmurze. Kupuję plik w księgarni internetowej (publio.pl, ebookpoint itd) wysyła się automatycznie na chmurę amazonu i po chwili mogę czytać na dowolnym urządzeniu (Kindle, tablet, smartfon).

            A jaki to problem wrzucić te pińcet epubów do Calibre, przekonwertować hurtowo i wysłać na Kindle? Wydaje mi się, że szukasz problemu na siłę.
            Co do zakupów w internecie – też nie rozumiem, idziesz do sklepu, oglądasz Kindle, macasz a potem zamawiasz w Amazonie. Raz mi się zdarzył, że dostałem czytnik z niewielką wadą ekranu, zgłosiłem do obsługi, po dwóch dniach miałem nowy czytnik u siebie, a uszkodzony wysłałem na ich koszt.
            A pockebook ideologicznie Ci odpowiada? Bo czym się różni do Amazonu? Nie wykorzystuje taniej siły roboczej w Chinach? Tak z ciekawości, bo zawsze mnie to bardzo zastanawia co ludzie mają do Apple i do Amazonu? Tak serio? Że mają zamknięte ekosystemy? W tym rzecz?

          • To, o czym piszesz (synchronizacja) jest dostępne w wielu aplikacjach, chociaż może faktycznie nie dowolnych. Przy czym jest to dla mnie funkcja nieco zbędna. Do czytania mam czytnik, nie będę czytał poza nim (z komputera nienawidzę czytać, z telefonu nie lubię, bo za mały, więc opcja synchronizacji nie jest dla mnie żadnym feature).

            Nie szukam na siłę, napisałem wiele razy, że kindla nie chcę. I to jest „nie bo nie” w sumie, nie potrzebuję wynajdywać powodów, po prostu nie chcę tej marki, tak, jak nie lubię apple i nie piję nigdy żywca. :D

            Różnica jest taka, że idę do sklepu, macam i biorę wymacany. A z sieci bywa tak, jak mi się przytrafiło. Druga jest taka, że idę do sklepu i kupuję (przynajmniej w teorii, niestety), zamiast płacić i czekać. W praktyce niestety – początek tej smutnej historii.

            O Pocketbooku nic nie wiem i tak bogiem a prawdą to, że ktoś montuje w Chinach a nie w Nigerii czy w Laosie nie robi mi różnicy.

            Co ludzie mają do różnych firm? Różne rzeczy. Np. Apple nie lubię ze względu na doświadczenia zawodowe. Po prostu miałem tyle do czynienia z tym sprzętem z poziomu zaawansowanego użytkownika, któremu nie zawsze wystarcza „naciskam i działa”, że nie chcę mieć z nim nic do czynienia :D To nie jest jedynie kwestia zamkniętych ekosystemów. Czasem nie lubi się czegoś tak po prostu, np. ja nie lubię Łomży (no dobra, to nie jest po prostu bez powodu, przyznaję).

            Zresztą nie ma sensu tutaj bić się na argumenty – dla mnie kindle i apple nie są w ogóle brane pod uwagę jako coś, co mógłbym kupić. Jeśli chodzi o resztę, to porównanie dostępnego sprzętu wskazywało mi na tani InkBook (bo sprzęt w średniej, identycznej z laptopem, cenie dla mnie nie ma sensu – na laptopie mam wszystko, prócz e-inka, co może oferować mi czytnik + mnóstwo innych rzeczy; konieczność ładowania co 3 dni, a nie co 3 tygodnie nie robi mi żadnej różnicy, jak jadę na wakacje, to jeżdżę w miejsca, gdzie istnieją kontakty).

            Do InkBooka bardzo skutecznie zniechęcił mnie kontakt z nimi. Może to głupie, skreślać firmę, bo mają kiepski social, ale szczerze mówiąc lubię, jak mnie szanują, biorąc moją kasę. Niektórzy pewnie oczekują podobnych rzeczy w życiu.

            A namawianie mnie na kindla bo zajebisty to jak namawianie mnie na przejście na weganizm. Zabawne do pewnego stopnia, ale w sumie głupie.

          • I odsyłam do ostatniego akapitu powyżej, bo już jestem na etapie #notthisshitagain.

      • Robert Drózd pisze:

        To mały komentarz, bo właśnie odkryłem ten wpis.

        No właśnie dlatego polecam Kindle, bo kupujący te czytniki nie piszą takich artykułów, jak Twój. :-)

        Kindle to był przez długi czas jedyny czytnik dostępny w PL, który się nadawał do czytania bez dwóch dni poświęconych na konfigurację i walkę z firmware. Ostatnio to się wszystko już wyrównało – inkBook Obsidian jest całkiem dobry, Kobo Glo HD to ta sama liga co Kindle Paperwhite, a niedługo zabieram się za test PocketBooka TL3 i na razie też nie jest źle.

        Dlatego jeśli nawet nie chcesz Kindle, to masz spory wybór – tylko nie bierz budżetowego czytnika który ma być właśnie budżetowy, nie bierz jakiegoś Kiano, Vedii czy Manty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *