Wg Edvina von Volinskiego

Parę razy słyszałem głosy, że polscy czytelnicy komiksów czekają na dzieła równie wielkie i epokowe, jak Funky Koval czy Ekspedycja. Pomijając kampowość i totalne zestarzenie się przygód kosmicznego pilota i żałosną naiwność i miernotę scenariuszową przygód dzielnej laski z Des i jej kumpli, w sumie rozumiem, że te produkcje budziły dużo emocji – sam je nadal uwielbiam, mimo tych wszystkich lat i obnażenia pewnych bolesnych spraw ich dotyczących.

Za to kompletnie nie zgodzę się, że nie ma obecnie serii, która im dorównuje. Ba, jest seria, która ma wszelkie szanse pobić te produkcje i dla dzisiejszych 10-latków stać się za dwie dekady legendą taką samą, lub większą, jak dla nas komiksy p. Polcha.

errax

Mówię tu o Biocosmosis ze Studia Pro-Arte.

Zabierałem się bardzo długo do zapoznania się z tą serią i w końcu nabyłem hurtem wszystkie dotychczasowe albumy na ostatnim WSK, gdzie dzieliłem stoisko z wydawcą. I było warto, wierzcie mi.

Volinski ma rozmach i wizję, muszę to przyznać. Stworzył kompletne, wielkie uniwersum, w którym rozgrywa się akcja opowieści. I jest to opowieść z dużym przytupem, co, paradoksalnie, może z początku zniechęcić. Ja również po przeczytaniu pierwszego albumu miałem wrażenie, że nie wiem do końca, a co chodzi. Dopiero, kiedy mniej więcej na początku trzecie wątki zaczęły się wiązać ze sobą, olśniło mnie i zobaczyłem, że ten facet ma pomysł i dokładny plan na wszystko, co pisze. To nie są ad hoc sklecane opowiastki, tylko fragmenty dużej, skomplikowanej układanki, której wzór zaczyna się właśnie powoli, stopniowo wyłaniać.

Zauroczył mnie rozmach tego uniwersum, chociaż skłamałbym, gdyby powiedział, że urzekła mnie oryginalność. W końcu Equilibrium różni się od Jedi głównie tym, że są bardziej nauczycielami niż wojownikami. Hodowcy prawdopodobnie nazywali się Rama, Zan czy Berud. A Noctoorn wykonujący zabieg medyczny nie ma prawa nie skojarzyć się z el diablo z południowoamerykańskiej dżungli. I tak dalej, i tak dalej, ale Volinski ma pewna cechę, o którą posądzano dawniej Varleya – potrafi wziąć obśliniony motyw i tak go zaprezentować, że nam to nie przeszkadza, ba, nawet mamy wrażenie pewnej nowości.

Ciekawym zabiegiem są też antologie – publikowane są w nich niejako historie uzupełniające – bez nich nic nie tracimy, ale znając je – zyskujemy nowe punkty widzenia. To samo dotyczy Biopedii – syntetycznej skarbnicy danych o historii, technologii i ogólnie świecie komiksu.

Sama intryga na obecnym etapie trudna jest do ocenienia – wyszły dopiero trzy albumy z pięcioksięgu, więc nie do końca wiadomo jeszcze, jakie role przyjdzie odegrać pionkom porozstawianym na tej planszy – liczę jednak na ciekawą partię.

No i, co równie ważne, to opowieść na lata – pięcioksiąg Emnisi to dopiero pierwszy segment niezwykłej układanki świata Biocosmosis.

Graficznie komiks także nawiązuje do stylistyki wspomnianych na wstępie produkcji – realistyczna, dokładna kreska, miejscami widać inspirację kilkoma uznanymi twórcami – mnie kojarzyła się z Bilalem chociażby, ale także jakieś echa Janickiego czy późnego Polcha rzeczonego. Cabała ma lekką rękę, dba o szczegóły i klimat historii, jest dokładnym, wysoko wykwalifikowanym rzemieślnikiem – dla mnie to wszystko, czego mógłbym chcieć. Do tego kolory ożywiające jego rysunki naprawdę dużo dają – wystarczy porównać nieco ascetyczne antologie z albumami – jest to skok w jakości recepcji tego komiksu.

kupcy

Nie wiem, jak wy – ja zostanę przy tej serii najprawdopodobniej do jej końca. Jeśli nie spróbowaliście, to postarajcie się to szybko nadrobić, bo według mnie warto.

Powodzenia, panowie autorzy. Ale pamiętajcie zachować Umiar!

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

18 komentarzy

  1. pjp pisze:

    Miałem nie pisać takich komentów, jak ten, ale co mi tam:

    O co chodzi z użytymi przez Ciebie skrótami słowa „według”?

  2. Avatar photo godai pisze:

    Masz na myśli, że skrót jest błędny, bo nie powinien mieć kropki? Uzewnętrzniaj się lepiej, bo się muszę domyślać.

  3. pjp pisze:

    Tak! Telepatia normalnie! I o slasha też mi szło :).

  4. Avatar photo godai pisze:

    To na drugi raz na gadu z takimi pierdołami :D

  5. pjp pisze:

    Nie mam gadu w pracy ;(.

  6. kiamil pisze:

    WTF?
    Jakie kultowe? Sorry, ale odnoszę nieodparte (i trochę chamskie) wrażenie, że to jakiś tekst sponsorowany. Od bzdur w pierwszych akapitach (zestarzenie się Funky’ego, czy 10-latki zaczytujące się Biocosmosis) po dalsze brnięcie w dość dyskusyjny zachwyt.
    B. to seria wymęczona, wtórna do bólu w pachwinie i napisana bez jednej iskry bożej. Przeczytałem dwa tomy i może pan scenarzysta ma w głowie 47 następnych i wielki, spójny wrzechświat w głowie, może… Ale co z tego skoro ten wrzechświat i te fabuły są strasznie nudne i nijakie takie. I nie, nie mam „wrażenia pewnej nowości” w wykorzystywaniu zgranych patentów i motywów. Mam wrażenie wtórności i inspiracji na granicy plagiatu.
    Ja nie mam nic przeciwko temu, że pan Volinski ma takie hobby i sobie pisze i sobie wydaje. Proszę bardzo. Ale nie rozumiem, jak ktoś na serio może to chwalić…

  7. Avatar photo godai pisze:

    Wszystkie teksty sponsorowane są oznaczone.

    Dla mnie Funky się zestarzał – no, ale ja jestem młodszy od ciebie, Kamil, chyba, może już mam inną perspektywę.

    Napisałem dość wyraźnie, że zdaję sobie sprawę z pewnej wtórności. Co nie uniemożliwia mi polubienia tej serii. I z tym zachwytem też bym nie przesadzał, trochę za dużo w tym tekście znalazłeś w stosunku do tego, co w nim faktycznie jest.

    PS. wszechświat ;)

  8. Rob pisze:

    Jak dla mnie Funky się zestarzał, ale ja gówniarz jestem i czytałem u starszych kuzynów dopiero.

    Zainteresowały mnie tylko te wątki odniesień do współczesności, czerwony alarm, trójkątny stół, czarny charakter z wielkimi uszami. Warg z emocji nie przygryzałem.

  9. au pisze:

    za mały byłem, kiedy to leciało po raz pierwszy, żeby się ślinić z radosci, że Polch skarykaturował Urbana. te wątki polityczne mnie nie fascynowały, mnie fascynowała wartka akcja. przez półtorej pierwszego albumu. rozłażąca się niestety później, ale jednak. ta akcja się nie zestarzała, moim zdaniem.
    zestarzała się seria Daenikenowska, i to strasznie.
    Voliński może nie powalił mnie na kolana, ale start Biocosmosis odebrałem jako przyzwoity. może Kiamil znów czegoś nie zrozumiał. no offence.

  10. kiamil pisze:

    Ci dam „no offence” Ty pornografiku (przy okazji poleciłem Cię do „Newsweeka” – pewnie się zgłoszą).
    A co do „Bio” – no właśnie „przyzwoity” to najwyższy komplement na jaki ten album może sobie zasłużyć. A jak czytam tu w 4 zdaniu, że ma to szansę stać się tak kultowym dziełem jak FK i to dla dzisiejszych 10-latków (co to komiksów nie czytają prawie wcale) to mnie lekko rzuca. Bo nawet abstrahując od zawartości merytorycznej, dotarcie (nakład, czytelnictwo, świadomość istnienia tytułu i bohaterów w tzw społeczeństwie) jest bardzo lekko licząc grubo ponad stukrotnie niższe.
    Coś zrozumiałeś?

  11. Avatar photo godai pisze:

    Kamil, nie świruj, Fantastyki też nie rozdawali w szkołach, a Funky istniał. Ekspedycja miała trochę łatwiej, ale skompletowanie wszystkich tomów to była udręka.

    A Bio ma szansę zaistnieć, bo w tym segmencie nie ma nic innego polskiego (zagranicznego tak zbyt masywnie też nie – chociaż jest dużo lepiej). Podejrzewam, że jakby w latach 80-tych leciało 10 takich serii jak Funky, to by się biedny kosmiczny pilot mógł piedestału aż takiego nie dochrapać.

    A czytelnictwo wśród dzieci to osobna bajka. Co nie zmienia faktu, że istnieją czytający komiksy 10-latkowie (i 10-latki także) i to wśród nich komiks ma szansę uzyskać status. Nie wśród reszty, wśród której statusem kultu cieszyć się będzie co najwyżej ulotka z numerem do pizzerii. Ja tu sprzeczności nie widzę.

    To tak, jakbyś powiedział, że Osiedle Swoboda kultowym komiksem nie jest, bo prawie 38 milionów Polaków go nie zna…

  12. KRL pisze:

    „ale skompletowanie wszystkich tomów to była udręka.” skompletowanie czegos co miało 300 000 egzemplaży było udręką? ( :) ) przeciez to w tym kraju powinno się walać po ulicach. odejmując staruchów, komunistów, niemowlęcia i większość kobiet (niestety), niewidomych, analfabetów, debili, martwych to jeden egzemplarz powinien przypadać na jednego takiego polaka.

  13. Avatar photo godai pisze:

    Może dlatego że mieszkałem aż całe 18 kilometrów od Warszawy, to w moim kiosku NIE BYŁO. Pewnie Kopeć wykupywał.

    Serio, Tajemnicę Piramidy to kupiłem dopiero „na szmatach” w 1999 roku.

  14. Ystad pisze:

    KRL, Lądowanie w Andach miało wyłącznie jedno wydanie w 1984 roku, i to z nakładem 100.000 + 350 więc nie do końca jest to 300k ;)

    z resztą, zachowam się jak geek:

    Lądowanie w Andach – 100.350
    Ludzie i potwory – 400.610 (dwa wyd)
    Walka o planetę – 500.610 (dwa wyd)
    Bunt olbrzymów – 300.350
    Zagłada wielkiej wyspy – 250.350
    Planeta pod kontrolą – 150.000
    Tajemnica piramidy – 100.000

    nie, nie leczę się z tego. za późno

  15. gonz pisze:

    a może jednak gdzieś przyjmują jeszcze ludzi w tym stadium zaawansowania choroby…?

  16. Avatar photo godai pisze:

    Tobie łatwo mówić, ciebie Sandoval pimpuje, to kozakujesz.

  17. kiamil pisze:

    Powtarzam i „Funky” i Daniken były kultowe bo wówczas i nakłady były większe (Funky sumując wydanie gazetowe i albumy miał pewnie podobnie do Danikena, a zresztą nie zdobycie jednej cześci nie zmienia popularności serii. Pół miliona „Walki o planetę”!!!) i więcej się czytało i były po prostu lepsze (a niech Wam nawet będzie, że lepsze dla ówczesnych czytelników, a nie po wsze czasy – wnioski są te same). A przede wszystkim dlatego, że to czytelnicy uznali je za kultowe. Od razu.
    „Bio” nie ma szans na kultowość, bo nakład ma setki razy mniejszy i nie wytworzył wokół siebie (a przecież juz kilka lat seria istnieje) swoich Fan(atyk)ów. „Osiedle” kultowe jest dlatego, że Ci co je znają uważają je za kultowe (a dotarło do większości potencjalnej grupy odbiorczej. Reszta narodu się nie liczy). A „Bio” zna mało kto z komiksiarzy (i kolejne albumy sytuacji nie zmienią – jak dotąd nie zażarło to już nie zażre. Dość mamy innych tytułów na rynku. A argument że to ojczystej produkcji jest argumentem z dupy. Nikogo to nie interesuje. Gdyby miało to jakiekolwiek znaczenie „Gail” byłby hitem.) i poza tym tekstem (i może materiałami własnymi wydawcy) nikt nie nazywa „kultowym”. Bo kultowości nie tworzy się PRem i życzeniowymi artykułami. I tyle.

  18. Avatar photo godai pisze:

    Ja nie mówię, że będzie, Kamil. W sumie to zgadzam się z argumentami nawet dość znacznie. Ale nadal uważam – że może stać się popularna.

    I abstrahując od tego (boś się uczepił ;) ) – mnie się ona podoba. A że polska? Żaden argument, jasne, ale zawsze miło.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *