Szybkie podsumowanie WSK ’09
Nie mam nastroju ani czasu na pastwienie się pojedynczo, więc tylko na szybko napiszę kilka słów o tym, co kupiłem na tegorocznym WSK.
Trup i sofa
Ok, było świetnie. Nie będę się rozpisywał, bo:
a) wszyscy już o tym komiksie napisali,
b) najprawdopodobniej mój tekst o nim pójdzie na zaprzyjaźnionej stronie, skierowany do kompletnie odmiennego targetu, więc tu i tak by nie do końca pasował (chociaż może przekleję potem).
Powiem tylko – świetna robota, panie Sandoval. Więcej komiksów tego autora w Polsce.
Trinity
Czaiłem się do tego albumu ze dwa czy trzy lata. Jakoś tak nie mogłem się zaczaić i w reszcie nabyłem go z osobistych rąk p. Rusteckiego. Taki miły gest – kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz ja byłem licealistą, a on potężnym wydawcą. Teraz mieliśmy okazję zamienić parę słów jak zwykli fani.
Album jest bardzo dobry. Pierwsze spotkanie księżniczki Diany z Mrocznym Rycerzem i Ostatnim synem planety Krypton wyszło świetnie, dla mnie dodatkowym bonusem był fakt, że głównym złym był nikt inny jak sam Ra’s al Ghul. A o miłości mojej do tej postaci chyba mówić nie trzeba.
Sprawnie napisane, wyjątkowo dobra oprawa graficzna (mimo, że nie do końca lubię ten uproszczony styl idący trochę w kierunku Bruce’a Timma), jednym słowem – dobra komiksowa robota.
DMZ vol. 6 – Blood in the game
Wygląda na to, że po dość słabym i nierównym Hidden War seria wraca do formy. Opowieść o wyborach w DMZ nie doskoczyła może do poziomu On the ground, ale na pewno przebiła Public Works. Warto sięgnąć, jeżeli komuś nie przeszkadza amerykańska demagogia i zabawa w lewactwo na poziomie licealisty.
Księga Wiatru
Oj. Jestem odrobinę zawiedziony. Głównie ze względu na scenariusz. Historia przeładowana jest narracją, dość nużącą i monotonną. Tłumaczenie jst poprawne, ale dość ciężkie, w dodatku przydałaby się chwilami lepsza redakcja. Sama opowieść dobra. Strona graficzna – bardziej Ikar niż Wędrowiec… więc jestem trochę zawiedzony. Ale tylko trochę, bo to dobra manga. Czekam jednak teraz na Dziennik z zaginięcia, który obiecuje byc lepszym.
New British Comics
Antologia. I to zamyka się w tym jednym słowie. Kilka świetnych rzeczy, jak chociażby Jackie goes to hell czy Inner city, kilka kompletnych pomyłek (w tym ostatnie dwie strony – co to jest w ogóle?) – na pewno będę śledził, bo warto zwrócić uwagę, co robią tacy sami jak my ludzie za kilkoma granicami. Uznanie też za dwujęzyczne wydanie – wersja polska została nieźle przygotowana i takie wyjście do różnych czytelników to doskonały pomysł. Chociaż ja oczywiście wolałem angielską – mniej narażam się na ew. potknięcia..
Maszin #5
Poprzedni numer jakoś bardziej mi podszedł. Numer wyjątkowo równy, naczelny nadal w tej samej manierze, zarzut niektórych, że Lobster nadaje ton nie do końca na szczęście zasadny. Natomiast nic szczególnie rewelacyjnego – ot, porządna komiksowa robota, bez wyskoków. Może właśnie – tym bardziej warto.
Komiks W-wa
Ciekawe przedsięwzięcie. Na pewno interesujące z formalnego punktu widzenia, takie graficzne felietony. Komiksowo czasem mało, raczej sama oprawa i sztafaż, narracja i scenariusze jak z fotostory, nie z komiksu. Ale może taki właśnie produkt w pół kroku jest bardziej strawny dla laika. Tak czy siak, ciekawa inicjatywa i niecodzienny format sprawiają, że warto się zapoznać.
I to tyle. Czeka jeszcze na “przerobienie” k0mplet dotychczas wydanego Biocosmosis, ale to jak będę miał wolną chwilę.