Ghibli – Fruwające dziewczyny, czyli Nausicaä lata bez majtek
Kontynuujemy maraton Ghibli, dwa trzypaki obejrzane, dwa kolejne napoczęte. Ponieważ recenzowanie pojedynczych filmów jest jak ryby, to chciałem znaleźć jakieś wspólne elementy, ale chyba niewiele z tego wyszło. Więc będzie o latających dziewczynach.

To w sumie film w sam raz do obejrzenia z dzieckiem. Pełna radości i uroku historia w której nie czai się dramat i która nie będzie pociechy straszyć nocnym koszmarem. Jest za to słodki czarny gadający kot z wielgachnymi gałami. No i jest coś, co od czasów Pottera jest przebojem wśród dzieci (i nastolatek) czyli śmiganie na miotle pod samo niebo z zawrotna prędkością.

I tu też mamy baśń, ze wszystkimi jej klasycznymi elementami, ale jest to baśń niczym spod pióra Grimmów – ciężka, mroczna, brutalna i krwawa. Ludzie walczą z Trującym Lasem, ludzie walczą z ludźmi, ludzie zabijają się nawzajem w imię idei, władzy i w obronie.
A Trujący Las jak stał, tak stał. Cichy, znienawidzony i jak się okazuje, dzięki upartej dziewczynie – niezbędny. To motyw, który wraca potem w innych filmach Miyazakiego, najmocniej chyba w Mononoke Hime – nierozumna walka człowieka z Naturą, bezmyślna i niszczycielska, prowadząca jedynie ku samozagładzie.
Ja jestem trochę uczulony na radykalny ruch pro-ekologiczny, tak samo, jak na radykalny feminizm i na wiele innych radykalnych ruchów. I chociaż subtelności w przekazie Miyazakiego nie ma zbyt dużo, to ten watek nie razi. Jest wpleciony w opowieść tak, że w zasadzie staje się jej integralną częścią.
Nausicaä to jedna z najstarszych i najlepiej znanych produkcji Studia Ghibli. Do pojawienia się maskotki, jaką stał się błyskawicznie Totoro, to ona właśnie firmowała tego producenta. Nie bez powodu, bo to świetny film, który trzeba obejrzeć.
W komentarzach do poprzednich wpisów o Ghibli pojawiały się głosy, że to w sumie produkcje jednego sortu. Nie, w sumie – na pewno – nie. Warto sięgać po wszystkie, bo są bardzo różne.
PS. Czy ktoś by się nie pokusił o spisanie małych zwierzątek, towarzyszących bohaterkom? Tu był kot i wiewiór. Ale była też przecież pannica z trzymetrowym wilkiem…