Stek nawiązań

Możecie mówić, że jestem uprzedzony do Granta. Może i jestem. Czytałem jego parę komiksów: Azyl Arkham był dobry, Szmatman i syf pobił poziomem idiotyzmu, żenady i loebowszczyzny samego Loeba, a Misterium było najnormalniej w świecie cienkie. Tak objętościowo jak scenariuszowo. Bo, jak w przypadku Hard Boiled, graficznie było zacne.

Misterium to taka, dla mnie, scenariuszowa wprawka z tematu „pokażmy im, jak się robi postmodernistyczny, intertekstualny komiks z masą nawiązań”. Będą spoilery.

I nawiązaniami ten komiks stoi i to raczej mało oszałamiającymi. Fabułka jak z taniego kryminału z wyprzedaży (hm, obrażam wyprzedaże, całego Joe Alexa mam stamtąd, a to porządne są rzeczy). W pewnej zapadłej dziurze wystawiane są średniowieczne misteria, a tu nagle bach, ktoś ukatrupia boga. Znaczy, aktora grającego boga.

Na miejsce przybywa natychmiast pan Carpenter, detektyw i zaczyna bredzić od rzeczy o oglądaniu w szerszym kontekście. W zasadzie odkąd otwiera gębę czuć na kilometr, że to jakiś czub. Jedzie od niego smrodem podejścia holistycznego, tanią psychiatrią i podręcznikowymi objawami manii i schizofrenii, więc kiedy pada stwierdzenie, że z pobliskiego wariatkowa uciekł niebezpieczny przestępca, to trudno o bardziej obcesowe zdradzenie osi fabularnej.

(Chociaż cały ten wątek podobał mi się akurat najbardziej, bo przypomniał mi się Switch – dość ciekawa choć krótka gackowa fabułka, rewelacyjnie zilustrowana przez Boltona, w której Joker poddany pewnemu dość ciekawemu eksperymentowi nie za bardzo wie co się z nim dzieje, więc… zaczyna postępować jak Batman i prowadzi śledztwo. Tam zresztą było to, czego tu zabrakło, czyli zaglądanie w głowę szaleńca. No, ale to na marginesie.)

Podobnież (czytuję nadal sporadycznie FG, chociaż nie wypowiadam się aż do zdjęcia moderacji), tekst przesycony jest tak nawiązaniami i resztą tałatajstwa, że aż skwierczy. Wszystkie te postmodernistyczne nawiązania są nadzwyczaj subtelne, niektóre nawet podane otwartym tekstem. Najlepsze jest chyba to, kiedy w trakcie partyjki mini-golfa z pastorem, ubarwionej rozmową o bogu czy też jego niestnieniu, Carpenter patrząc na makietę budynku stwierdza „Dom jest pusty”. Zaiste, wysokiej próby sprawa, kapelusze z głów, białogłowy i dżentelmeni. Cała ta intertekstualność i postmodernistyczna siatka nawiązań nadaje się w sam raz do wiwisekcji dzieła na lekcji polskiego w profilu ogólnym w LO.

Ciekawym zabiegiem jest postawienie przed dziennikarką dylematu moralnego i pewnie nawet ciekawe byłoby oglądanie jej rozterek, gdyby je miała. Tymczasem zimna sucz, powodowana jakoś tam pojętym poczuciem moralności, czy raczej żądzą odwetu i duszącym ją poczuciem odrazy do zboczeńca, aranżuje publiczny lincz.

Pół biedy, gdyby okazała się człowiekiem, ale dziesięć lat później jedynym, co ma do powiedzenia w tej sprawie jest zadbanie o to, aby w ekranizacji wydarzeń zagrała ją jakaś fajna aktorka. Rozpacz i dramat i nagroda Hieny Roku od SDP.

Zakładając, że cały w ogóle lincz to nie majak świra. Bo że akurat ukrzyżowanie, to raczej pewne. Zresztą nie wiadomo do końca o co chodzi, scenarzysta traktuje fabułkę i wydarzenia raczej pretekstowo. W sprawie martwego boga nic się nie dzieje, truchło człowiecze jest tu tylko rekwizytem, pretekstem do scenariusza, czymś, co po angielsku ładnie określa się mianem plot device. Nie liczcie więc na to, że dostaniecie odpowiedź na pytanie kto zabił. W ogóle nie liczcie na kryminał, bo go tam nie ma. Co prawda Robert Zaręba udziela dość odważnej ale i sensownej odpowiedzi, ale to raczej nie na podstawie scenariusza tylko logiki.

Graficznie komiks jest naprawdę wysokiej próby, ale to Muth, więc trudno się temu dziwić. Stonowane, dobrze dobrane palety barw, realistyczne, malarskie ilustracje, pełne impresji i zadumy – to sprawia, że z przyjemnością przerzuca się kolejne strony. Nie ma tak naprawdę o czym mówić, bo Mutha się nie da opowiedzieć. Trzeba obejrzeć i tyle. Ja zresztą jestem skrzywiony i po prostu kocham takie oprawy graficzne.

Ogólnie jednak – cienko. Po lekturze odłożyłem komiks na półkę i powiedziałem na głos „Że co?” Kolejny dowód na to, że nawet najwspanialsza grafika nie obroni beznadziejnego scenariusza (wyjątki tylko potwierdzają regułę).

Bóg nie żyje. Inaczej sprawiedliwie karałby miernych scenarzystów.


Misterium
Scenariusz: Grant Morrison
Rysunki: Jon J Muth
Format: B5
Objętość: 80 stron
Oprawa: miękka
Cena okładkowa: 32,90 zł

Papier: offset

Wydawca: Manzoku

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

22 komentarze

  1. pjp pisze:

    Jeżeli nie żyje, to zakładasz, że kiedyś żył ;P. Choć puenta celna.

  2. Kuba pisze:

    Co rozumiesz przez pojęcie posmodernizm i intertekstualność w ogóle i w kontekście komiksu Granta Morrisona?

  3. godai pisze:

    @pjp: istniał to lepsze słowo, owszem, uznaję, że tak, ale „wycofał się”.

    @Kuba: traktuję te określenia dość standardowo:

    intertekstualny: dotyczący powiązań utworu literackiego z innymi dziełami literackimiUSJP.

    Jeśli chodzi o postmodernizm to najlepiej oddaje moje ujęcie to zdanie: „Postmodernistyczni teoretycy piszą o końcu człowieka, o zmianie jego kondycji, podają w wątpliwość wszelkie systemy wartości jako arbitralne i determinujące człowieka.”plwiki

  4. Kuba pisze:

    Definicja postmodernizmu jest kompletnie z innej planety i dotyczy nie tyle postmodernizmu sensu stricte, tylko postnowoczesności i to tylko jego niewielkiego wycinka. Co do intertekstualności – tu definicja może i jest dobra, ale nie widzę jej kompletnie w komiksie Morrisona.
    Bardzo ostrożnie szafuj tymi pojęciami, jeśli znasz je tylko z internetowych słowników, bo one zwyczajnie tutaj nie pasują. Albo pasują w zupełnie innych kontekstach.

  5. Trreker pisze:

    phi. nie znasz sie. :) Swietny komiks. Serio.

  6. Vigor pisze:

    nie czytalem tego komiksu ale mam uraz do rzeczy robiacych z nawiazan swoj najmocniejszy punkt. inna sprawa jak nawiazania wystepuja w rzeczy ktora jest dobra sama w sobie.

    pzdr

  7. godai pisze:

    @Kuba: Kubo drogi! Definicja jest taka, jaką przyłożysz – odsyłam do tekstu Roberta Zaręby o recenzjacho tu gdzie ciekawie dywaguje o tym, jak traktować definicje i czy włożyć je sobie w dupę.

    Ja widzę intertekstualność w tym ujęciu w komiksie Morrisona. Co do postmodernizmu, to akurat podana definicja faktycznie nie jest ścisła, ale pasuje mi do mojego ujęcia. Co nie znaczy, że jest to słuszne, bo i Hitler prowadził drang nach Osten „w słusznej sprawie” i w komunizmie chodziło o „wolność, równość i sprawiedliwość społeczną”, co zweryfikowała historia.

    Szafuję sobie tymi pojęciami dość odważnie, chociaż faktycznie, z filozofii wyrzucili mnie już po roku, a jeśli chodzi o literaturę, to mam za sobą jedynie dwuletni kurs z literatury brytyjskiej i dwuletni kurs z literatury angielskiej, w ramach studiów językowych, więc jestem raczej lajkonikiem w temacie i filozofii i teorii literatury. Nie mówiąc o tym, że jeśli chodzi o religię, to już w ogóle, praktykowałem tylko jedną, a i tę w większości znam z opracowań popularnonaukowych.

    Trudno dawać linki do słowników papierowych, stąd źródła internetowe. Zresztą śmiesznie się obserwuje, jak ludzie deprecjonują jakieś źródła tylko dlatego, że nie są one fizyczne, a wirtualne, a już szczególnie najeżają się na Wiki.

    Skoro te pojęcia nie pasują do omawianego utworu, to chętnie poznam twoje zdanie na ten temat – w końcu po to dzielę się swoimi przemyśleniami, żeby poznać opinie innych, bo możliwe, że prócz nadzwyczaj subiektywnego doboru określeń i definicji popełniłem grzech zaniedbania i nie dostrzegłem czegoś w dziele paraliterackim. Na razie wiem, że poddajesz w wątpliwość moje odniesienie i „narzędzia”, że tak to ujmę, teraz prócz deprecjonowania mojej wartości jako autora wolałbym usłyszeć twoją wersję i poznać twoje metody badawcze.

    @Trreker: no, dla ciebie na pewno, nie kwestionuję. Mnie nie podszedł. Ale ja malkontent jestem. Albo może prostak. Czy to zresztą nie wszystko jedno?

    @Vigor: nie wiem, czy Misterium do końca robi z nawiązań oś obrotu, czy tylko ja tak widzę.

  8. pawelk pisze:

    @Kuba – te „internetowe słowniki” to akurat przeniesione do sieci cegiełki PWNu. Znasz lepsze?

  9. Kuba pisze:

    Godai, ale się nie tłumacz, to przecież nei twoja wina, że nie znasz tych pojęć i ich używasz, licząc na jakieś internetowe definicje i robisz z siebie trochę głupka. Od razu odpowiadajcąć Pawlkowi – żeby wiedzieć czym jest postmodernizm warto kilka ksiązek przeczytać, sama definicja, nawet ze Słownika terminów Literackich toi za mało. A już na pewno za mało żeby przykładać do jakiegoś utworu.

    A żeby wiedzieć czym jest postmodernizm, który jest rewizją, krytyką i dzieckiem modernizmu, trzeba wiedzieć co to modernizm, i trzeba rozróźniać postmodernzim (w sztuce) od postmoderny (w filozofii) czy postindustrializmu.

    Najprosztą i najszersza def. postmodernizmu – ogólne określenie zjawisk artystycznych, któe zrodziły się w wynniku rewziji modernizmu, odrzucenie ruchów awangardowcyh i tradycji wysokiego modernizmu.

    Tyle jesli chodzi o deficniję. Jasne, w pewnym szerszymznaczeniu każdy komiks możemy traktować jako postmodernistyczny, bo mieści się w tej realcji ante-post, ale to tak naprawdę nic nie mówi. A już na pewno nie o specyfice „Misterium”.

    Nie napisałeś do czego „Misterium” nawiązuje, wiec nie wyjaśnie Ci tej intertekstualności.

  10. JAPONfan pisze:

    Ekhm. Sie nie chcialem wtrącac bo Misterium nie czytalem. Ale z tego co pamietam ze studiów do filmoznwstwa to postomodernizm wyroznia ł sie wtedy wysokoscia swiadomoscia twórcy i odwolywaniem do standardowych przedstawien postaci oraz dbalosc o efektownosc przedstawienie i kwestionowanie zwiazku przyczynowo-skutkwoego.
    Hasło pochodzi mniej wiecej z papierowowej wersji „Słownika Encyklopedycznego – Język polski” Wydawnictwa Europa. Autorzy: Elżbieta Olinkiewicz, Katarzyna Radzymińska, Halina Styś. ISBN 83-87977-20-9. Rok wydania 1999.

  11. Rob pisze:

    Kuba, zlituj się.

  12. au pisze:

    zlituj się i naucz się pisać, bo robisz z siebie trochę głupka.

  13. au pisze:

    Kuba, zlituj się i naucz się pisać, bo robisz z siebie trochę głupka.

  14. godai pisze:

    Prawdę mówiąc, drugiej, to zrobiłeś głupka z siebie, skoro jesteś za słaby, aby facetowi nie oczytanemu w teoretycznych opracowaniach nie być w stanie wytłumaczyć, o co ci chodzi. Wracaj więc proszę na FG i tam dyskutuj, bo tu nie masz co szukać – za dobry jesteś na mnie, zresztą na moich czytelników też, a jak masz ochotę mnie (może i słusznie, a może nie) obrażać, to znajdź sobie inny obiekt.

    Dla twojej informacji: gówno wiesz, co czytałem, czego nie, co wiem o prądach filozoficznych i co o n ich myślę. Na podstawie własnego (z twoich słów wynika, że podręcznikowego) zasobu wiedzy wysnuwasz takie wnioski, a potem bawisz się we wróżkę, która próbuje zgadnąć co wiem i o czym mówię.

    Nie napiszę ci, do czego nawiązuje Misterium – ja jestem tylko głupkiem, a ty czytasz książki, więc sam sobie wyczytaj, z nich lub z komiksu.

    Albo masz ochotę dyskutować o komiksie, albo masz ochotę mnie obrażać – w pierwszym wypadku zacznij, w drugim, wybacz, ale spierdalaj. A teraz są święta, nie ma czasu na udawadnianie internetowemu mądrali, że nie jestem tak głupi, jak mu się roi.

  15. gonz pisze:

    O! Godai, ty żyjesz! To dobrze wiedzieć, że sobie krzywdy w tym autobusie co pod pociąg wjechał u Was nie było (jak sądzę)…

  16. Chudy pisze:

    Smutna sprawa, ale tak właśnie rodzą się konwersacje i bezsensowne logomachie. Nie wiem, skąd w polskiej wspólnocie komiksowej bierze się chęć takiego absurdalnego wytykania błędów mogących nieźle ranić dyskutanta.

    Może to konsekwencja złego uporządkowania myśli i ich wypowiadania? Błędnego tworzenia argumentów? A może to zwykła zawiść? Nie wiem, cholera.

    Wiem natomiast, że po tym, co w blogosferze i na serwisach komiksowych napisano o Misterium można stwierdzić, że komiks ten przeczytać należy choćby do wyrażenia własnego zdania o nim. Choćby autor scenariusza robił sobie jaja z czytelnika.

    Godai, widziałeś? http://thebatsquad.net/index.html

    Switch natomiast czytałem dawno temu i przyznam, że ta GN mi się nie spodobała. Badziewny pomysł na historie moim zdaniem – szaleniec odbierający Jokerowi uśmiech? I ten Batman o gębie obitej niczym u sędziego dredda… Jeżeli już coś z Grayson warto czytać to moim zdaniem są to historie z NML i GK 6, 12 i 18. GK #18 w szczególności, bo to zabawna historia, świetnie przedstawiająca bucowatość Batmana.

  17. godai pisze:

    @Chudy: pomysł chirurgii faktycznie z dupy, ale już sama akcja z „zamianą ról” WMSO bardzo ciekawa. Nocenti i Boltona czeka teraz na mnieSomeplace strange, podzielę się pewnie, jak przeczytam. NML owszem, niezłe, ale generalnie NML cierpiało często na kiepskich rysowników niestety. A GK nie czytałem. Dzięki za linka, dawo nie zaglądałem, a widzę, że jakieś ruchy tam się odbyły.

    @gonz: u nas. Ale ja ostatnio rzadziej autobusami jeżdżę, odkąd mam prawo jazdy. Na szczęście nikt nie zginął. A generalnie to trefny przejazd, co kilka lat ofiara śmiertelna, a takie fakapy jak ten to praktycznie co rok, tylko mniej widowiskowe, bo z osobówkami. A tam nawet zasranych świateł nie ma, nie mówiąc o zaporach.

  18. Kuba pisze:

    To ja już „spierdalam” w takim razie, skoro obrażam Ciebie i twoich czytelników (do których nota bene sam się zaliczam, obrażam więc sam siebie).

    No cóż, myślałem, że zwyczjanie podyskutujemy o komiksie, że wytłumaczysz mi co takiego postmodernistycznego i intertekstualnego jest w „Misterium”, bo z Twojej notki nijak nie można tego wyczytać, a komentarze ograniczają się jedynie przytoczenia definicji.

    Nie wytłumaczę Cię również na czym polega postmodernizm i intertekstualność w komiksie Morrisona i Mutha, bo go tam nie dostrzegam. Jak zatem mógłbym Ci to wytłumaczyć?

    Możesz zatem pisać sobie spokojnie na blogu co tylko zechcesz. Nawet o romantyzmie w Smerfach i filozofii u Batmana.

  19. godai pisze:

    Co ciekawe, wiesz, przyczepiłeś się do dwóch zdań – bo w tylu pojawia się jeden i drugi termin, kompletnie pominąłeś resztę notki, w tym główną jej część, a następnie zamiast się nie zgodzić i jak to się zwykle robi, zaproponować swoje spojrzenie – wytknąłem mi nie tyle błąd, co domniemane braki w wiedzy, skrytykowałeś (bez kontrpropozycji) przyjęte założenia, skreślając je na podstawie swojej (zadeklarowanej) wiedzy (bo nie poparłeś jej za specjalnie nawet internetową definicją), a następnie nazwałeś mnie głupkiem.

    Gdybyś zaczął od tego, że nie widzisz w tym komiksie tego, co ja, a potem bez obrażania mnie powiedział, dlaczego, zamiast się nadymać i robić z siebie „pana-wiem-lepiej-głupku”, to byśmy pogadali. Nie możesz jednak tego głupkowi wytłumaczyć, bo on tylko potrafi podać słownikowe definicje.

    Niestety, twoje pierwsze pytanie nie było do końca precyzyjne. Zamiast pouczać ludzi z definicji zacznij od poprawienia umiejętności wyrażania swoich myśli. Na przyszłość nie będzie nieporozumień i będę odpowiadał precyzyjniej na niezadane pytania, a być może wtedy nie będziesz musiał mnie wyzywać od głupich. Nie musisz też strzelać focha dlatego, że udzieliłem niepełnej odpowiedzi. Teksty w stylu „nie powiem ci bo ty nie powiedziałeś” są trochę na innym poziomie dyskusji. Wystarczyło zastrzeżenia zgłosić od razu, zanim zacząłeś udowadniać (nawet w pewien sposób udanie), że jestem głupi.

    A teraz zabierz sobie swoje moralne zwycięstwo i poczucie tego, że racja jest po twojej stronie (bo jest, subiektywnie), a ja zostanę przy pisaniu o filozofii w Batmanie (bo jest tam, subiektywnie).

    Nie dziw się, że ktoś nie ma ochoty z tobą gadać, skoro nie potrafisz powiedzieć, o czym chcesz gadać, a potem obrażasz rozmówcę. Ja, na ten przykład, nie napisałem, że jesteś głupim bucem i typowym przykładem wiem-ale-nie-powiem-ćwoku. A mogłem, ale nie mam w zwyczaju obrażać tych, z którymi się nie zgadzam ani na siłę udowadniać im, jak bardzo się mylą i o ile są ode mnie głupsi.

    Kazałem ci jedynie spierdalać, bo nie lubię rozmawiać w taki sposób, jak ty próbowałeś. W normalny możemy. Ale już nie w tym temacie.

    Sugeruję powrót na FG, tam znajdziesz lepiej oczytanych w teoriach ludzi. Ja lubię podzielić się uwagami, bez dyskursów i konieczności kończenia studiów.

    A, na marginesie – dlaczego nie podpisałeś się ksywą, którą całe środowisko zna? Wstydziłeś się, przypadkiem, czy „na blogach używasz imienia”? Bo ja tam jestem jeden ten sam zawsze i wszędzie i nawet śladowo się nie maskuję nigdy.

  20. godai pisze:

    PS. Mniej kategorycznych stwierdzeń. Raczej „ja tam tego nie widzę”, bo „tego tam nie ma” brzmi, jakbyś miał monopol na prawdę i trochę wali zbytnią pewnością siebie. W sumie trochę tak samo z drwinami z Batmana – „za dobry” jesteś, żeby trykoty czytać, czy jak? Czy trykoty „za głupie”, żeby coś poważnego w nich mogło być?

  21. gilo pisze:

    oleksak vel xdrugiejszansy vel julian kwiecień czy ile ty masz tam jeszcze jaźni. Akurat w twoich ustach zarzucanie komuś, że używa słów, których nie rozumie brzmi co najmniej śmiesznie.
    Parafrazując Wilqa: „bo w bucowaniu to akurat ty jesteś największym mistrzem”

  22. godai pisze:

    Daniel, luz. Myślę, że krzywości zostały już naprostowane, że tak użyję języka, zamykającego się w zaledwie trzysylabowych słowach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *