Po-WSK: Maszin #3
Po Maszina sięgnąłem pierwszy raz dopiero na WSK w tym roku. Owszem, miałem świadomość istnienia zina, ale jakoś tak nigdy się nie ułożyło, żeby nabyć. Więc, gdy tylko dostrzegłem Tkachoza – a przeoczenie go było praktycznie niemożliwe ze względu na imponującą szopę na głowie, którą mógłby przegapić chyba tylko Stevie Wonder – czym prędzej dokonałem wymiany gotówki na towar.
I dobrze zrobiłem, bo to bardzo dobry zin jest. Taki, jak lubię. I wśród kilku zinowych nabytków ostatniego czasu jeden z najlepszych.
Od większości prasy zinowej i około-zinowej Maszina na pierwszy rzut oka odróżnia większy format – zamiast standardowego B5 jest to A4. Jest przez to nieco nieporęczny w autobusie, za to można pocieszyć oczy większymi obrazami. Trzeci numer kręci się mniej lub bardziej wokół tematyki sklepowo-handlowej, ale jak to zwykle w takim wypadku relacja do tematu bywa różna, czasem bardzo pretekstowa.
Wydanie otwiera Kutang Świdzińskiego, który przemówił do mnie bardzo mocno po niedawnej lekturze Paproszków. W zasadzie poczułem się, jakbym dostał bonusowy epizod z tamtego albumu. Jest to historia tak absurdalna i śmieszna, że nie sposób się nią nie zachłysnąć.
Z pozostałych piętnastu historii kilka było mniej, kilka bardziej udanych. Spodobał mi się bardzo Oszust Kozłowskiego, w którym autor z wdziękiem realizuje wyeksploatowany temat o… wyeksploatowanych tematach. Zgrabne. Doskonały był także Mechanizm pomarańczy Sztybora i Pyzika – zabawa słowna na całego.
Bardzo przypadła mi także do gustu Garbata (druga historia Świdzińskiego) – trochę melancholijna, bardzo nastrojowa i ciepła historia o dzieciństwie, oraz Cukierkowa Lawiracja Gary’ego Glue – oparty w zasadzie tylko na słownej puncie, ale zgrabnie zrealizowany i ciekawie narysowany szorcik.
Klasycznie już nie zrozumiałem kolejnego epizodu Najwydestyluchniejszego Sztybora i Pałki (ale to, sądząc z lektury internetu, nie jest wyłącznie moja przypadłość) i nie do końca złapałem, o co chodzi u Surmy w Oceancen. Chyba jestem mało bystry, bo się domyślam, ale nie wiem na pewno.
Wrażenia z lektury były na tyle pozytywne, że szybko zamówiłem brakujące poprzednie numery. Warto po Maszina sięgnąć, bo to prawdziwy komiksowy underground – nie jest może hardkorowy, kontrowersyjny czy bezkompromisowy, ale za to są to dobre komiksy.
Maszin #3
różni twórcy
Format: A4
Objętość: 44 strony
Oprawa: zeszytowa
Cena okładkowa: 10 zł
Papier: offset
Wydawca: TKA