Weekend w Zielonej Górze

Od dekady jesień do dla mnie wizyta na Bachanaliach Fantastycznych. Przyjeżdżam tam na tyle długo, że w zeszłym roku klub Ad Astra uczyniłem mnie swoim członkiem honorowym. Kiedy przyjechałem na miejsce w piątek wieczorem powiedziałem tylko: „Mam tu więcej przyjaciół niż w Warszawie”. I chyba nie przesadziłem.

Sobota upłynęła oczywiście na programie – panel o tym, czy polska fantastyka ma szansę za granicą (pytanie retoryczne) ale z Pewucem i Cess zawsze dobrze jest sobie pogadać i ponabijać ze współczesności. Potem udało mi się całkiem zacne warsztaty z robienia zinów przeprowadzić, trochę z przypadkowymi ludźmi, którzy ulegli mojej perswazji, ale byli też tacy, co z własnej woli się za to zabrali i efekty wyszły bardzo dobre (szczególnie zin o zupie, który był rasowym minisowym perzinem). Przy okazji Krystian obdarował mnie nowym wydaniem „Odwetu” – tym razem w twardej i z moim blurbem na tylnej okładce, więc był efekt wow. Późniejsze popołudnie to dwie prelki, jedna w stylu „O kiepskich filmach? Czyli dobrze trafiliśmy!” natomiast druga była po prostu gawędą o wydawanie w Polsce small-pressu dla ekskluzywnie małej widowni (nie, nie jednoosobowej) ale w sumie lubię takie akcje. Przez cały ten czas byłem w rękach Rafała, który dodatkowo zorganizował wszystkie sprawy związanie z Rocznikiem Fantastycznym – mieliśmy też okazję omówić kolejne kroki.

Poza tym, jak przystało na miejsce, gdzie ma się dużo przyjaciół, było też oczywiście siedzenie, gadanie i spotykanie się. Była konfrontacja z grupą od Projektu A, po kilku latach udało nam się znów zobaczyć Olgą i Oliwią, był oczywiście Wuja Lit, bo jego nigdy nie brakuje i kilka innych znanych twarzy. A Magda miała nowy cosplay, ale elementy jej blastera były mi dobrze znane… Udało nam się z Waldkiem nie popaść w sentymentalny stupor, kiedy wreszcie udało nam się pogadać o „Gyllene tider” – i przy okazji zapadły decyzje kto i kiedy wyda ten zbiór opowiadań, a wyjdzie on na jesieni, za rok, z premierą na 40. Polconie. W Zielonej Górze. Udało mi się także przeprowadzić nieoczekiwaną rozmowę z Mamertem w zapadającym zmroku, oraz uzyskać zapewnienie od Noone’a, że w tym roku nadal nie. Nie sposób wymienić wszystkich, więc jeszcze tylko wspomnę Artura Olchowego, którego pojawienie się wprawiło mnie w zachwyt. Faceci powinni częściej mówić innym facetom miłe rzeczy – to tak na marginesie.

A droga w obie strony w naprawdę zacnych warunkach upłynęła mi na czytaniu amerykańskiej prozy skautowskiej z drugiej dekady XX wieku i nawet w Poznaniu nie dostaliśmy nagłego spóźnienia. To tylko szybkie, trochę niekonkretne uwagi, ale wizyty w klubie takie właśnie są – dzieje się dużo i nie ma się co nad tym zastanawiać.

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mastodon