Tłok na gwiezdnych szlakach

Artykuł przedrukowany z pisma „Młody kosmik”, numer 5/1987

„Planeta nasza stanowi kolebkę rozumu, ale nie można całego życia spędzić w kolebce”.
Fragment audycji słowno-muzycznej „Polak melduje z kosmosu”

Żyjemy w wieku gwiezdnym, w erze kosmosu, w czasach rewolucji ponadplanetarnej. To, o czym marzyli zaledwie nasi dziadowie, a co w dekadzie naszych ojców było wciąż tylko ledwo uchwytnym marzeniem, stało się dla nas, dzieci demokratycznego dobrobytu i nauki – codziennością.

Minęło zaledwie 26 lat odkąd człowiek oderwał się od macierzystej planety i wyruszył w przestrzeń kosmiczną. Młody, wtedy 27-letni Jurij Aleksiejewicz Gagarin, zwykły chłopak z kołchozu w obwodzie smoleńskim pokazał ludzkości, że ograniczenia, jakie narzuca człowiekowi natura nie są barierami nie do przekroczenia. Po serii udanych startów bezzałogowych i eksperymentach ze zwierzętami, radzieccy naukowcy, pokazując całemu światu potęgę socjalistycznej, nakierowanej na pokojowy rozwój nauki wykonali krok ku gwiazdom. Pierwszy na bardzo długiej drodze, która sprawiła, że dziś, w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, ludzie potrafią żyć w kosmosie, a już wkrótce najprawdopodobniej zamieszkają także na innych planetach naszego systemu gwiezdnego.

Pierwsze kroki

Misja towarzysza Gagarina pokazała wszystkim, że w kosmos można i należy latać. Ogromnym nakładem pracy największych umysłów naszej oświeconej epoki, w statku Wostok-1 wzniósł się on w przestrzeń 12 kwietnia 1961 roku. W ślad za pionierem socjalizmu, bohaterem Związku Radzieckiego, ruszyli w kosmos kolejni kosmonauci. Jeszcze w tym samym roku na kilkanaście minut w kosmos polecieli Amerykanie w swoich balistycznych kapsułach, lecz faktycznym, liczącym się kolejnym ruchem była misja Hermana Titowa, który w sierpniu 1961 roku spędził w kosmosie ponad dobę. Jego lot pozwolił naukowcom lepiej poznać fizjologię międzygwiezdnych podróży, rozpoznać problemy, z jakimi zetknąć się musiała nauka na galaktycznych szlakach i przygotować grunt pod kolejne, coraz śmielsze i coraz bardziej rozbudowane misje.

W rok po locie Titowa, w sierpniu 1962 roku, w kosmos wyruszyli na pierwszą wieloosobową misję kosmonauci Popowicz i Nikołajew, którzy przeprowadzili pierwsze w dziejach ludzkości udane spotkanie w przestworzach. Przez ponad 70 godzin na orbicie okołoziemskiej radzieccy kosmonauci utrzymywali stały kontakt manewrowy i zbliżyli się do siebie na odległość ok. sześciu kilometrów. Ich misję latem kolejnego roku powtórzył towarzysz Walery Bykowski oraz pierwsza w świecie kobieta w przestrzeni kosmicznej, prawdziwa podniebna miss, towarzyszka Walentyna Tierieszkowa. W trwającym trzy dni locie grupowym ćwiczyli manewry w przestrzeni, zbierając dane naukowe i badając zachowania pojazdów gwiezdnych, które miały zaprocentować w przyszłości.

Jesienią 1964 roku socjalistyczna nauka po raz kolejny wykazała swoją wyższość nad działaniami imperialistów. W locie Woschoda 1 w kosmos polecieli, po raz pierwszy wspólnie, towarzysze Komarow, Fieokistow i Jegorow. Misja ta pokazała, że przestrzeń międzyplanetarna to już nie jest wyłącznie obce, wrogie dla człowieka miejsce, gdzie wędrować mogą jedynie samotni bohaterowie, lecz dobrze poznany, opanowany teren, na którym można prowadzić badania i eksperymenty z udziałem grup specjalistów-kosmików. W tej trwającej ponad dobę wyprawie na orbitę po raz pierwszy sprawdzono współdziałanie ludzi w stanie nieciężkości, funkcjonowanie w kosmosie wyspecjalizowanych badaczy oraz przeprowadzono wielokrotne sesje łączności. Kosmonauci na bieżąco transmitowali wyniki badań naukowych, nadawali komunikaty radiowe, połączyli się w rozmowie bezpośredniej w towarzyszem Pierwszym Sekretarzem KPZR Nikitą Sergiejewiczem oraz przesłali obrazy z wnętrza pojazdu orbitalnego, które transmitowała na cały świat sieć Eurowizji.

Wyjście w przestrzeń międzygwiezdną

W marcu roku 1965 w kolejnym locie kosmicznym ludzkość ostatecznie udowodniła, że gotowa jest opuścić swoją kolebkę – Ziemię – i zamieszkać na stałe w przestrzeni międzygwiezdnej. W trwającej dwa dni misji statku kosmicznego Woschod 2 po raz pierwszy w historii człowiek, dzięki potędze socjalistycznej nauki i inżynierii wyszedł w otwartą przestrzeń. Z pilotowanego przez Pawła Biełajewa pojazdu, ubrany w supernowoczesny kombinezon Bierkut, kosmonauta Aleksiej Archipowicz Leonow przeszedł w pustkę próżni międzygwiezdnej, gdzie pozostawał, bezpiecznie połączony liną ze statkiem-matką, przez ponad 12 minut. To dzięki tym dwóm lotom ludzkość stała się gotowa do kolejnego kroku – spotkania na orbicie z transferem załogi.

Na ten kolejny krok na drodze do podboju wszechświata trzeba było jednak poczekać aż do roku 1969. Na potrzeby nowatorskiego, zakrojonego na niespotykaną dotąd skalę programu radzieccy naukowcy pod światłym przywództwem jednego z największych umysłów naszej ery, towarzysza Sergieja Pawłowicza Korolowa opracowali serię statków kosmicznych Sojuz. O potędze wizji i biegłości kosmicznych inżynierów może świadczyć fakt, że statki Sojuz, stale modyfikowane i unowocześniane, służą socjalistycznym kosmonautom do dziś, wynosząc ich coraz dalej od Ziemi i bliżej ku gwiazdom. Po serii bezzałogowych testów w kwietniu 1967 roku Władimir Komarow, weteran wieloosobowego lotu Woschoda 1 udał się w dziewiczy załogowy rejs Sojuza 1. Jego doświadczenia pozwoliły przygotować pojazdy Sojuz do kolejnych misji, w tym być może jednej z najważniejszych w historii – wspólnego orbitalnego lotu Sojuza 4 i Sojuza 5. W odróżnieniu od astronautów z USA, którzy testowali jedynie dokowanie z pojazdami bezzałogowymi w swojej serii dwuosobowych kapsuł Gemini, Rosjanie odważnie i bez kompromisów postawili na misję w pełni załogową.

Ryc. a - Misja Sojuz 4 / Sojuz 5 - rok 1969

Ryc. a – Misja Sojuz 4 / Sojuz 5 – rok 1969

 

W zakrojonym na niespotykaną dotychczas skalę przedsięwzięciu wzięło udał aż czterech kosmonautów. Pilotowane przez Szatałowa i Wołynowa pojazdy Sojuz spotkały się na orbicie, gdzie dokonano udanego dokowania, tworząc w ten sposób pierwsze orbitalne laboratorium badawcze. 16 stycznia 1969 roku kosmonauci Jelisiejew i Chrunow, wyposażeni w nowoczesne skafandry typu Jastrząb opuścili Sojuza 4 i przeszli przez próżnię galaktyczną na pokład Sojuza 5. Po udanym manewrze transferu załogi obie kapsuły rozdzieliły się po prawie 5 godzinach wspólnego lotu, a następnie oba pojazdy bezpiecznie wróciły na Ziemię, gdzie całej czwórce zgotowano powitanie godne prawdziwych bohaterów. Podwójna misja Sojuza otworzyła zdobywcom kosmosu drzwi do załogowych lotów na planowane stacje kosmiczne. Zakończyła się faza eksperymentów z krótkotrwałymi lotami, a nowoczesna kosmonautyka weszła na kolejny poziom. Oczywistym i koniecznym krokiem było uruchomienie baz orbitalnych.

Kosmiczny habitat

Zanim jednak uruchomiono pierwszą zdolną do podtrzymania życia stację kosmiczną, konieczne było zgromadzenie jak największej ilości danych. Dlatego jeszcze w 1969 roku odbyła się wspólna misja Sojuz 6 / 7 / 8, zaś w czerwcu 1970 roku Andrijan Nikołajew, weteran lotu Wostok 3 i Witalij Siewastianow ustanowili rekord pobytu w kosmosie, wynoszący prawie 18 dni. Misja Sojuza 9 była szczególnie ważna, bo pozwoliła zbadać wpływ długotrwałego przebywania w stanie mikrograwitacji na ludzki organizm.

Rok 1971 przyniósł wreszcie przełom. Na bazie koncepcji, przygotowanej jeszcze w 1964 roku, radzieccy naukowcy pod kierunkiem Wasilija Pawłowicza Miszyna zbudowali pierwszą prawdziwą radziecką bazę orbitalną typu DOS (Dołgowriemiennaja Orbitalnaja Stancija). Stacja o desygnacie Salut 1 została bez problemów wyniesiona na orbitę 19 kwietnia. 6 czerwca do stacji zadokował Sojuz 11, a na jego pokładzie kosmonauci Dobrowolski, Wołkow i Pacajew.

Ryc. b - Stacja Salut 1 z zadokowanym statkiem Sojuz 11 - rok 1971

Ryc. b – Stacja Salut 1 z zadokowanym statkiem Sojuz 11 – rok 1971

Stacja Salut 1 wyposażona była w 1300 różnorodnych przyrządów pomiarowych i naukowych. Z ich pomocą załoga przez ponad trzy tygodnie prowadziła badania i eksperymenty. Po raz pierwszy ludzie faktycznie zamieszkali w kosmosie – nie były to już kilkudniowe loty czy wyprawy wprawdzie długotrwałe, lecz uwięzione w niewielkich kapsułach statków kosmicznych, lecz prawdziwy gwiezdny habitat, taki niemal, jakie wymarzyli sobie Ciołkowski czy Noordung. Kosmonauci, którzy byli nie tylko badaczami, lecz także swoimi własnymi obiektami doświadczalnymi, prowadzili dalsze, zapoczątkowane na pokładzie Sojuza 9 eksperymenty z długotrwałym przebywaniem ludzi w kosmosie – w stanie nieciężkości, w niemal pełnej izolacji, w trudnej i stresowej sytuacji. Te nieocenione, pionierskie obserwacje miały ogromne znaczenie dla kolejnych misji. Badacze realizowali bogaty program naukowy. Na pokładzie hodowali rośliny w uprawach hydroponicznych, zaś z pomocą aparatury, w którą wyposażony był Salut 1 przeprowadzili badania astrofizyczne w obserwatorium Orion, wykonywali obserwacje meteorologiczne, poszukiwania surowców naturalnych oraz badania promieniowania w pasach Van Allena, a także wykonali bogatą, multispektralną dokumentację fotograficzną naszego globu. Jednocześnie testowali w praktyce wszystkie podsystemy bazy orbitalnej, które dotąd sprawdzono jedynie w warunkach laboratoryjnych.

Baza Salut 1 pozostała na orbicie przez pół roku, po którym to czasie uległa planowej deorbitacji. Korzystając z doświadczeń zebranych w misji Sojuz 11 w kosmos wysłano jeszcze dwie, identyczne z pierwszą konstrukcje – bazy satelitarne Salut 2 (aktywna w latach 1972-73) oraz Salut 3 (aktywna w latach 1973-74), odwiedzone w sumie przez sześć zespołów badawczych.

Inżynierowie i generałowie

Jak to zwykle bywa, różnymi ludźmi kierują różne pobudki. Podobnie, niestety, jest czasem z całymi społeczeństwami. Podczas gdy Związek Radziecki pracował nad stacjami kosmicznymi, które miały służyć wiedzy i nauce, imperialiści ze Stanów Zjednoczonych myśleli o wojnie. Gdy rozmieścili już bomby atomowe na wszystkich kontrolowanych przez siebie terenach, postanowili także zmilitaryzować kosmos. Amerykański program, uruchomiony w 1963 roku pod zwodniczą nazwą Manned Orbiting Laboratory (Załogowe Laboratorium Orbitalne) okazał się w rzeczywistości serią wojskowych stacji szpiegowskich, obsługiwanych przez siły powietrzne USA przy pomocy przerobionych na wersje militarne kapsuł z programu Gemini. Jeszcze w 1966 roku USA wystrzeliło obiekt OPS 0855, formalnie – bezzałogową stację naukową z wyposażeniem doświadczalnym. Prawda wyszła na jaw dopiero w 1973 roku, kiedy na orbitę trafił pierwszy amerykański MOL, obsadzony dwuosobową załogą wojskową. Działania takie, prowadzone w utajeniu, trudno potraktować było wtedy inaczej niż jako próbę agresji. Czego jednak można spodziewać się po ludziach, którzy dyrektorem swojego programu kosmicznego uczynili zbiegłego na zachód Wernhera von Brauna, byłego esesmana, twórcę nazistowskich pocisków V-2, któremu USA udzieliły azylu po II wojnie światowej. Fakt ten zresztą był pieczołowicie tuszowany i ukrywany, a wypłynął dopiero po śmierci nazisty.

Ryc. c - Wojskowa baza orbitalna Ałmaz 2 ze statkiem Sojuz (faza I) - 1974

Ryc. c – Wojskowa baza orbitalna Ałmaz 2 ze statkiem Sojuz (faza I) – 1974

W tej sytuacji, kiedy dopiero co zakończyła się misja Saluta 2, a wkrótce miała rozpocząć misja Saluta 3, Związek Radziecki nie mógł pozostać obojętny wobec obecności na orbicie satelity wojskowego wrogiego państwa. Grupa naukowców i wojskowych, pod kierownictwem towarzysza Władimira Nikołajewicza Czełomieja przygotowała i skonstruowała stację Ałmaz, która osiągnęła orbitę miesiąc przed wystrzeleniem Saluta 3. Niestety, pośpiech w tym wypadku okazał się zgubny. Błąd w pracy rakiety sprawił, że chociaż Diament dotarł na orbitę, to nie udało się uzyskać nad nim kontroli, a co za tym idzie – obsadzić go załogą. Dopiero wysłany ponad rok później Ałmaz 2 stał się kosmicznym posterunkiem Związku Radzieckiego, z którego obserwowano bacznie kolejny już MOL, wysłany przez amerykańskich militarystów. Od tamtej pory obecność Ałmazów w przestrzeni kosmicznej stała się konieczna. Rozpoczęły się także prace nad funkcjonalnym i sprawnym myśliwcem kosmicznym TKS, którego konstrukcja okazała się nieoczekiwanie ważna w przyszłych orbitalnych przedsięwzięciach.

Nieprzerwana obecność

Ryc. d - Udoskonalony na bazie poprzednich doświadczeń model stacji kosmicznej - Salut 4 - rok 1974

Ryc. d – Udoskonalony na bazie poprzednich doświadczeń model stacji kosmicznej – Salut 4 – rok 1974

Dotychczasowe konstrukcje stacji typu DOS pozwalały na jednoczesną obecność tylko jednej załogi na pokładzie. Związane to było zarówno z wydajnością systemów podtrzymywania życia tych wczesnych baz orbitalnych, jak i z ogólnym charakterem projektu. Wszystko to zaczęło zmieniać się wraz z Salutem 4. Była to pierwsza stacja nowego modelu, wyposażona w sytemy przekonstruowane lub wręcz zaprojektowane od zera na podstawie doświadczeń z lat ubiegłych. Wystrzelono ją w kosmos w 1974 roku, a dzięki nowym technologiom przetrwała na orbicie aż do 1977, w tym czasie przyjmując na pokład w sumie dziewięć załóg, więcej niż współczesna jej, lecz funkcjonująca dłużej pierwsza amerykańska cywilna baza naukowa Skylab.

Ryc. e - Salut 5 - pierwsza stacja drugiej generacji, umożliwiająca rotację załogi i stałą habitację - rok 1975

Ryc. e – Salut 5 – pierwsza stacja drugiej generacji, umożliwiająca rotację załogi i stałą habitację – rok 1975

Prawdziwą jednak rewolucją okazał się dopiero Salut 5. Na bazie zmian dokonanych i sprawdzonych w praktyce w Salucie 4 przygotowano dodatkowe usprawnienia, z których najbardziej rewolucyjnym było, bez wątpienia, dodanie drugiego portu do dokowania. Umożliwiało to cumowanie dwóch statków jednocześnie, a co za tym idzie – rotację załogi, bez konieczności pozostawiania bazy bez obsady. Drugim, być może jeszcze ważniejszym efektem tych zmian było pojawienie się bezzałogowych promów towarowych Progress, które dostarczały załogom kosmonautów i badaczy żywność, wodę, paliwo, pocztę i wszelki inne potrzebne zasoby. W ten sposób ludzie mogli pozostawać na orbicie nieprzerwanie przez czas ograniczony wyłącznie ich własnymi decyzjami i wytrzymałością, a prócz stałej załogi stacji, mogły także przylatywać na nią załogi tzw. odwiedzające. W jednej z pierwszych takich załóg znalazł się, wybrany do pionierskiego i dotąd nie powtórzonego nigdzie na świecie poza blokiem demokratycznym programu Interkomos nasz rodak, Herman Mirosławski, pierwszy Polak w kosmosie, zaś Polska Republika Demokratyczna stała się trzecim państwem na świecie, które wysłało swego obywatela w przestrzeń międzyplanetarną.

Ryc. f - Stacja wojskowa fazy II z myśliwcem komicznym TKS i kapsułą powrotną WA - Ałmaz 4 - rok 1977

Ryc. f – Stacja wojskowa fazy II z myśliwcem komicznym TKS i kapsułą powrotną WA – Ałmaz 4 – rok 1977

Salut 5 charakteryzował się jeszcze jedną, bardzo ważną cechą – miał możliwość dokowania przez dowolny okres modułów Kosmos – przekonstruowanych bloków FGB pochodzących ze statków kosmicznych TKS, które od 1977 roku zaczęły na stałe obsługiwać stacje Ałmaz. W swym oryginalnym kształcie myśliwce te mogły dowolnie cumować i odcumowywać od Ałmazów, podczas gdy bezpieczeństwo załogi tych baz zapewniała dodatkowa kapsuła WA (Woswraszajemyj Apparat). Tymczasem moduły Kosmos oparte o FBG (Funktionalno-Gruzowoj Błok) pełniły na stacjach Salut 5 i nowszych funkcje orbitalnych laboratoriów, promów transportowych i dodatkowych zespołów silnikowych wykorzystywanych do korekty orbity, zaś dzięki kapsułom WA z Kosmosów możliwe było częstsze i łatwiejsze przesyłanie materiałów na Ziemię. Na bazie tych doświadczeń z modułami FGB powstały później systemy kompleksów Mir i Europa.

Życie w przestrzeni

Ryc. g - Salut 8, ostatnia, najbardziej zaawansowana z serii baza z dwoma ciężkimi modułami Kosmos i węzłem cumowniczym - rok 1983

Ryc. g – Salut 8, ostatnia, najbardziej zaawansowana z serii baza z dwoma ciężkimi modułami Kosmos i węzłem cumowniczym – rok 1983

Chociaż do realizacji centryfugowej stacji kosmicznej, zaprojektowanej blisko siedemdziesiąt lat temu przez naszego wielkiego rodaka, Konstantego Ciołkowskiego, jeszcze trochę nam brakuje, to już teraz możemy stwierdzić bez wahania – ludzie żyją obecnie na orbicie. Gdy powstaje ten artykuł, na gwiezdnych szlakach panuje prawdziwy tłok. Chociaż tego na co dzień nie widzimy, a czasem nawet, być może, nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, nad naszymi głowami trwa prawdziwa parada baz orbitalnych. Najstarszą z obecnie eksploatowanych jest Salut 7, wysłany na orbitę w jeszcze 1983 roku. W chwili obecnej przebywa na nim stała załoga, a do przedniego portu zacumowany jest laboratoryjny Kosmos 1686.

Kolejnym sztucznym satelitą naszej planety jest Salut 8, najprawdopodobniej ostatnia już stacja z tej serii. Różni się od swych poprzedniczek pięciopozycyjnym węzłem dokującym, który zastąpił przednią cumę. Do „ósemki” zacumowane są trwale dwa laboratoryjne moduły typu Kosmos, zaś dokowanie statków załogowych Sojuz i towarowych transportowców Progress odbywa się na węźle. Praktyczne sprawdzenie tego rozwiązania było bardzo ważne, ponieważ pojawia się ono również w konstrukcjach późniejszych.

W przestrzeni znajduje się także amerykańska naukowa baza Advanced Skylab. Jest to już trzecia konstrukcja tej serii – pierwsza nazwana po prostu Skylab, wystrzelona w 1973 przetrwała na orbicie sześć lat; druga, Skylab B służyła pierwotnie jako baza w radziecko-amerykańskim programie orbitalnym Sojuz-Apollo, a następnie aż do 1985 funkcjonowała jako laboratorium.

Natomiast z pewnością największym w dziejach i najciekawszym jest radziecki kompleks orbitalny Mir, którego budowa rozpoczęła się w 1984 roku. W odróżnieniu od stacji typu Salut jest to tzw. kompleks wielomodułowy, trzeciej generacji. Podstawą stacji jest blok DOS, analogiczny do tych, które znajdowały się w najnowszych Salutach, wyposażony w znany nam już pięciopozycyjny węzeł cumowniczy. Do niego natomiast trwale zadokowano wyspecjalizowane moduły badawcze, dalekich potomków bloku FGB. Do kompleksu Mir w każdej chwili dokują dwa Sojuzy z najnowocześniejszej serii 7K-TM. Zostały one zaprojektowane specjalnie na potrzeby Mira, przekonstruowane i wyposażone w najnowocześniejsze osiągnięcia techniki. Dzięki temu w kompleksie może mieszkać i pracować jednocześnie sześciu kosmonautów (na tyle pozwalają systemy podtrzymywania życia przy obecnym kształcie bazy), podczas gdy w poprzedniku, bazie Salut 8, mogło mieszkać jednocześnie jedynie cztery osoby.

Ryc. h - Nowoczesny, wielomodułowy kompleks orbitalny trzeciej generacji - radziecki Mir

Ryc. h – Nowoczesny, wielomodułowy kompleks orbitalny trzeciej generacji – radziecki Mir

Kolejną bazą orbitalną, której budowa rozpoczęła się w 1985 roku jest konstrukcja międzynarodowa, o nazwie Europa, o której za chwilę. Nad bezpieczeństwem baz radzieckich i bazy międzynarodowej czuwają Ałmazy ze swoimi gotowymi do akcji załogami w TKS-ach.

Polacy na czele pochodu

Tak, jak w 1975 roku Polak jako pierwszy wzleciał w niebo w programie Interkosmos, tak obecnie nie pozostajemy w tyle w wyścigu ku gwiazdom. W ramach wspólnej inicjatywy Polskiej Republiki Demokratycznej, Republiki Czechosłowackiej i Ludowo-Demokratycznej Republiki Węgier powstała wzmiankowana baza satelitarna Europa. Pierwszy moduł kompleksu, polska Mazovia, konstrukcyjnie oparta na blokach DOS sprawdzonych i udoskonalonych w programie Salut została wyniesiona w kosmos w czerwcu 1985 roku. Jej pierwszą załogę stanowili Henryk Pochmara i Gloria Dobrowolska, polscy kosmonauci, których nikomu nie trzeba przedstawiać. Szczególnie sława olśniewającej „Gwiezdnej Glorii” dorównuje nie tylko pierwszemu polskiemu kosmonaucie Mirosławskiemu, lecz wręcz Terieszkowej, pierwszej kobiecie pośród gwiazd.

Wkrótce po dziewiczym starcie Mazovii i uruchomieniu bazy przez naszych kosmonautów nastąpiło połączenie na orbicie z analogicznym, czechosłowackim modułem Bohemia. Te dwa bloki to w istocie technologiczne bliźnięta – wprawdzie zmontowano je w różnych zakładach, lecz różnice między nimi są doprawdy kosmetyczne i związane z tym, że do przedniego portu Mazovii na stałe zacumowany jest podarowany międzynarodowej społeczności naukowej przez ZSRR moduł Bajkał – analogiczny do zacumowanych do Saluta 8 laboratoriów typu Kosmos, podczas gdy do węzła Bohemii mogą czasowo cumować odwiedzające kompleks TKS-y, oraz dokują tam dostarczające zaopatrzenie transportowce bezzałogowe Progress. Całości kompleksu dopełnia węgierskie laboratorium orbitalne Panonia, trwale zacumowane do centralnego węzła GWD, do którego także cumują załogowe Sojuzy.

Międzynarodowa baza satelitarna w chwili obecnej pracuje na pełnych obrotach – mieszka na niej załoga składająca się z sześciu osób, rotujących się w interwałach półrocznych. W czasach, gdy nie potrzeba już dowodu, że misje załogowe mogą trwać dowolnie długo, kiedy wykonano wszelkie możliwe badania fizjologiczne w czasie lotu i w stanie mikrograwitacji, utrzymywanie dłuższych misji może być uzasadnione jedynie sytuacją awaryjną lub nadzwyczajną konieczną potrzebą. W zwykłym trybie jednak praca badawcza, przynajmniej po stronie polskiej, ujęta jest w harmonogram, który pozwala nie tylko latać w kosmos starym wygom gwiezdnych bezdroży, lecz także szkolić nowy narybek, który zdobywa szlify w pierwszych lotach do nowego, orbitalnego domu, cząstki naszej wielkiej, socjalistycznej ojczyzny z daleka od macierzy.

Ryc. i - Międzynarodowa baza satelitarna Europa - stacja kosmiczna trzeciej generacji

Ryc. i – Międzynarodowa baza satelitarna Europa – stacja kosmiczna trzeciej generacji

Na pokładzie Europy czas płynie szybko, wypełniony obowiązkami – tysiące instrumentów i przyrządów wymagają stałego nadzoru – systemy fotograficzne, dzięki którym mamy dokładne, nowoczesne mapy, aparatura do obrazowania spektrograficznego, przyrządy do badania Słońca, teleskopy i radioteleskopy – wszystko to, to tylko cześć bogatego wyposażenia. Do codziennej pracy naukowej dochodzi regularna konserwacja systemów bazy – nieustanna kontrola parametrów orbity, serwisowanie systemów energetycznych (w tym zespołu paneli słonecznych i radiatorów, służących do ładowania akumulatorów i kontroli temperatury). Dbanie o sprawne działanie wszystkich podzespołów obejmuje także tzw. spacery kosmiczne, czyli wyjścia ludzi w otwartą przestrzeń, czemu służy śluza zlokalizowana na dziobowej części Panonii.

Doprawdy, to, co jeszcze w czasach Hermana Mirosławskiego i Jana Zenonowicza wydawało się romantyczną i bohaterską przygodą obecnie zakrawa na zupełnie powszedni zwyczajny trud szarego człowieka! Odkąd gwiezdne szlaki stały się zatłoczone, ulotniła się jakby przygoda, zniknął gdzieś przejmujący dreszcz niebezpieczeństwa, a kosmiczna rubież z wolna została oswojona  i ucywilizowana. To tylko jednak pozory, zaś rutyna obecnych lotów gwiezdnych wkrótce może stać się ponownie przeszłością.

Opuścić kolebkę

Prześledźmy jeszcze raz kolejne kroki ludzkości ku gwiazdom – najpierw jeden człowiek oderwał się od powierzchni planety. W ślad za nim poszli inni. Staliśmy się gośćmi w próżni międzyplanetarnej, aby wreszcie ze stałych bywalców stać się mieszkańcami orbity. Nadchodzi czas, aby sięgnąć dalej. Oczywiście nikt nie porzuca niskiej orbity okołoziemskiej. Europa, o ile projekty inżynierów i ich wyliczenia są ścisłe, pozostanie w nieustannym biegu ponad naszymi głowami aż do połowy pierwszej dekady XXI wieku. Stacje Salut odejdą w zapomnienie o wiele szybciej. Kilka lat dłużej od nich, być może, orbitować będzie Skylab, którego USA planują zastąpić nowocześniejszą, wielomodułową, wzorowaną na radzieckim Mirze bazą Freedom, zaś zachodnioeuropejska agencja ESA, działająca w strukturach EWG, planuje w połowie ostatniej dekady naszego wieku wynieść w kosmos własną niewielką stację Columbus. A nie wolno zapominać, że także Chińska Republika Ludowa pracuje nad własnym programem kosmicznym, w tym nad bazą orbitalną, określaną mianem Tiangong – Podniebny Pałac.

Zanim jednak wszystkie te sztuczne satelity zaczną orbitować ponad nami, tłok w kosmosie się jedynie zwiększy. Trwają już prace konstrukcyjne i przygotowawcze do budowy większego jeszcze kompleksu, roboczo nazwanego przez Rosjan mianem Mir-2. Wiadomo że baza ta, czasem w prasie branżowej nazywana Pobieda, mimo wykorzystania sprawdzonych elementów DOS i FGB różnić się będzie znacznie od dzisiejszych konstrukcji. W kilka lat później, na dużo wyższej orbicie powstać ma OPSEK (Orbitalnyj Piłotirujemyj Sboroczno-Ekspierimientalnyj Kompleks), który stanie się kosmicznym suchym dokiem, stocznią w próżni, gdzie montowane będą statki, jakie polecą w przyszłym wieku w kierunku Marsa i dalszych planet naszego układu gwiezdnego.

Zanim jednak ludzie postawią stopę na Czerwonej Planecie planowany jest ich powrót na Srebrny Glob, i to powrót na stałe. ZSRR planuje jeszcze przed końcem wieku umieścić na orbicie naszego naturalnego satelity bazę ŁOS (Łunnaja Orbitalnaja Stancija), która będzie jednym z dwóch elementów stałej bazy księżycowej – jej drugi człon znajdować się będzie na powierzchni Księżyca. Odkąd na początku lat 70-tych Amerykanie, po pierwszym udanym lądowaniu i serii porażek porzucili ostatecznie marzenie o regularnych wizytach na najbliższym nam ciele kosmicznym, nasz trabant woła do nas z próżni i przyzywa. Jego czas znów nadchodzi.

Żyjemy więc w wieku gwiezdnym, w erze kosmosu, w czasach rewolucji ponadplanetarnej. To, o czym zaledwie marzyli nasi dziadowie, dla nas stało się codziennością. Jednak ludzkość nie spoczywa na laurach – przed nami, przed socjalistyczną nauką, inżynierami, konstruktorami i budowniczymi demokratycznego bloku państw, przed wszystkimi wolnymi ludźmi naszej planety stoją kolejne, coraz poważniejsze, coraz trudniejsze wyzwania. I kto wie, a być może za lat trzydzieści jakiś redaktor w piśmie dla młodych entuzjastów kosmosu napisze, że osiągnięcie orbity było dla jego rodziców zaledwie igraszką, zaś współczesne mu wyzwania to jedynie rutyna życia w koloniach na obcych planetach czy nudna anabioza podróży do obcych systemów międzygwiezdnych?

Ryc. j - Przekrój bazy satelitarnej Europa. 1 - radziecki moduł doświadczalny "Bajkał" 2 - Polski moduł podstawowy "Mazovia" 3 - czeski moduł podstawowy "Bohemia" 4 - węgierski moduł laboratoryjny "Panonia" 5 - pojazd załogowy typu Sojuz

Ryc. j – Przekrój bazy satelitarnej Europa.1 – radziecki moduł doświadczalny „Bajkał”, 2 – Polski moduł podstawowy „Mazovia”, 3 – czeski moduł podstawowy „Bohemia”, 4 – węgierski moduł laboratoryjny „Panonia”, 5 – pojazd załogowy typu Sojuz

Bartłomiej J. Guma


Młody Kosmik 5/1987

Młody Kosmik – maj 1987

Temat z okładki: Kobiety w kosmosie – Walentyna Tierieszkowa, Swietłana Sawicka, Gloria Dobrowolska

Nauka popularna: Tłok na gwiezdnych szlakach, Ewolucja pojazdów Sojuz, Myśliwiec kosmiczny TKS

Młody zdobywca: Stacja „Europa” w wywołaniach radiowych

A także jak zawsze porcja felietonów, fascynujących przekrojów i baza danych o astronomii!

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

5 komentarzy

  1. Kumos pisze:

    Dobrze napisane, pozwolę sobie postudiować w spokoju i kiedyś nieco wykorzystać. Nie daje mi spokoju ta moja wojenna „Rewolucja” i to co dzieje się w kosmosie nad LPKRR. Świetny tekst, gratulacje!

  2. Liteon pisze:

    Nieprawdziwy ale jakże realny bieg historii. Wręcz zmuszający do własnych poszukiwań. Wizja świata w którym hehh sam żyłem parę ;-) lat temu. Bardzo mi się podobało. Doczytałem się dopiero przed chwilą, że to art. z 1987 jest .

    P.

    Ps. Kurcze czemu po tych tunelach biegasz gdy tamten świat już w zarysie w 1987 był?

    • Tunele to był taki, hm, „wypadek przy pracy”? Akurat tak wyszło, gra słów zamierzona. „Europa” została szczegółowo zaplanowana i wymyślona zanim skończyłem „Stację”, ale czeka na dobry moment. Tego się nie popędza ;)

      • Liteon pisze:

        Tak to już jest. Sam czasami lubię po tunelach (mru jest ok) ale zawsze jedną nogą gdzieś tam do góry… Każda historia o człowieku i gwiazdach jest mi bliska.. Nie po pędzam ale…. bierz się do roboty ;-).
        P.

Skomentuj Bartek "godai" Biedrzycki Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *