139. Pada śnieg
Puszysty śnie.
Mamo, spójrz na świat,
jak z bajki cały jest.
Ja lubię zimę. Pozdrawiam wszystkich gadających o białym gównie – gówno się znacie. Lubię zimę, zaspy po kolana, mokro za kołnierzem i brnięcie przez las, kiedy pod drzewami biało, cicho i upiornie, kiedy piwo jest zimne, a wyświetlacz dyktafonu zamiera.
Nawet na drodze daję radę zimą. Nie denerwuje mnie to, że Warszawa stoi. Że jest ślisko, bo nieposypane, albo błoto, bo posypane. Że jakiś idiota jedzie przede mną 15km/h, bo chyba zapomniał dwa miesiące temu zmienić opony, a wbrew temu, co opowiadają niektórzy, na tzw. letnich jednak źle się jedzie po marznącym, mokrym asfalcie, pokrytym warstewką lodu. Nie rusza mnie, że szyba paruje i zimno, jak wsiadam rano. Że wycieraczki przymarznięte do szyby.
Ale jak hamuję i wskakuje mi ABS, to nienawidzę zimy całym swoim sercem.
No i to odśnieżanie. Fantastyczne uczucie przy końcu, gdy tak w zasadzie można zaczynać od nowa, bo ciągle sypie białe gówno. Bo w sumie po co ten czas spędzić w jakiś przyjemny sposób – wszak cierpienie uszlachetnia i takie tam.
Wiem – gówno się znam ;P
Ja tylko samochód odśnieżam. A to szybko.
Heh, samochód… Fakt – pikuś. Szczególnie jak masz w perspektywie odśnieżenie jeszcze drogi dojazdowej (jedyne 250m) i podwórka (żeby dojść do tego samochodu). To jakośzmienia nastawienie – zupełnie nie rozumiem czemu :D
Nie chce mi się sprawdzać, ale o ile mnie pamięć nie myli, to ktoś tu pisał chyba jakoś tak rok temu „Zimo wypierdalaj”.
W kwietniu.
http://www.gniazdoswiatow.net/2013/03/31/114-droga-zimo/
śnieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeg!
śnieg do kwietnia!
W kwietniu się wścieknę. Na razie jest fajnie.