160. Z dziećmi
Zabrałem Młodą „na wodospad”. Takie miejsce tuż za miastem, w kilkumetrowym pasie lasu, gdzie ze skarpy spływa woda, która wycięła sobie w gliniastym podłożu mały wąwóz.
Miejsce jest mi bliskie od lat, chodziliśmy tam latem i zimą, nagrywaliśmy tam Dziady z Lasu i w ogóle. Młoda też natychmiast je pokochała – bo jak można nie lubić strumienia w lesie?
A potem zapytała, czy możemy przyjechać tam z workiem i pozbierać śmieci.
Nie odmawia się takim prośbom – w poprzedni weekend spędziliśmy godzinę na wybieraniu z poszycia i strumienia puszek, torebek foliowych, butelek i kartoników. Przy okazji znalazła się lampa samochodowa (dość nowoczesna, jakaś droga fura – bycie burakiem wymaga oprawy), tafla styropianu i inne drobiazgi, jak płat folii i torba popiołu…
A potem oczywiście było grzebanie kijem w strumieniu i robienie tam. Bo to o to chodzi przede wszystkim w tym wszystkim.