127. Dworce chaosu
Poszliśmy z synem do kina (znaczy ja z Brunem, bo Zuza z Żoną poszły na inny film, za poważny dla młodego).
Mając godzinę do spotężenia zrobiliśmy to, co każdy normalny człowiek robi, poszliśmy oglądać pociągi. Była niedziela, w dodatku tunel średnicowy w remoncie, więc Śródmieście wymarłe (jeden pociąg na lotnik – „Patrz, tata, jak tramwaj!), Centralna też nie lepsza.
Tyle tego, że zeszliśmy sobie z peronu do tunelu przy WKD, pooglądać pociągi poza peronami. A młody miał okazję usiąść na fotelu maszynisty w dalekobieżnym do Berlina. Z tego miejsca pozdrawiamy maszynistę.
Zupełnie niechcący okazało się też, że ocalał fragment starej Centralnej – skrajna wschodnia galeria handlowa wygląda jak sprzed remontu, te same wąskie, ciemne korytarze, plastikowe boksy z prefabrykatów i ogólny przytulny rozgardiasz.
Chyba lubiłem ten stary, brzydki dworzec. Tak, jak lubiłem jarmark na Stadionie X-lecia.
Dla porównania dwa zdjęcia hali głównej.
2010
2013
wyremontowali, wymyli, ale smród już wrócił.
Ale mniejszy. Śródmieście na przykład było kiedyś sewerskim wzorem szczocha, czuć je było aż pod metrem, a teraz idzie wyżyć.