Nieskończony świat

eden_4Eden kupiłem po raz pierwszy przypadkiem. Pamiętam to dokładnie, bo byłem wtedy w wojsku i wydatek 16 złotych przy miesięcznym żołdzie 112 zł był wbrew pozorom spory. Zdecydowałem się jednak, kiedy czekałem na Dworcu Stadion na dalekobieżny na północ, żeby mieć co czytać w smutnej drodze powrotnej do jednostki.

I zachwyciłem się tym światem, który Endo rozsnuwa przed swoimi czytelnikami, bo to faktycznie świat bezkresny, z wielkim fabularnym rozmachem, pełen niepohamowanej wyobraźni, uzupełniony dobrą starą nauką, jeszcze lepszą technologią i świetnymi militariami. I zachwycałem się nim przez siedem kolejnych lat. Tłustych lat.

W zasadzie trudno jednoznacznie sklasyfikować Eden. Rozwiązanie, jakie podaje autor w ostatnim tomie zahacza o mistycyzm, przywodzi na myśl słynną Odyseję Kosmiczną Kubricka ze względu na niektóre rozwiązania. Rozmach godny naprawdę ogromnego uznania, godny tym bardziej, że porywając się na coś tak wielkiego, mangaka doskonale opracował temat, w najdrobniejszych szczegółach zaplanował wszystko i uniknął klapy na kosmiczną skalę, która miała wszelkie prawdopodobieństwo się wydarzyć, gdyby chociaż odrobinę przesadził lub pozwolił sobie na fabularne niedociągnięcia albo niedopracowane umocowanie merytoryczne swego dzieła.

eden_6Eden to starej szkoły fantastyka, czerpiąca garściami z najlepszych nurtów tego gatunku. Mamy tu więc filozoficzną, religijną wręcz intrygę, nadzwyczaj mocno osadzoną we współczesnej nauce; mamy doskonały obraz wiarygodnego, barwnego świata postholocaustowego i przednie fragmenty wręcz cyberpunkowe z całym swoim sztafażem, jakim są cyborgi, zabójcze bronie hackerzy i nadnarodowe twory korpomilitarne; mamy świetną socjologię z gatunku Zajdla i jego współczesnych, operującą na żywej tkance społeczeństwa i jednostek, poruszającej takie zagadnienia jak bieda, brak wizji, brak perspektyw, upadek moralności, przewartościowanie; mamy wreszcie prawdziwą intrygę militarną, poruszającą się od samodzielnych jednostek miejskiej partyzantki, poprzez armie gangów, pojedynczych hitmanów, aż po ponadnarodowe armie korporacyjne; mamy obraz współczesnej, dotykającej osobiście wojny, wojny totalnej, wojny lokalnej, terrorystycznej, klanowej, wojny biznesowej, a także obraz cierpienia, zniszczeń i bezsensu przez pryzmat uwikłanych w nią jednostek; mamy świat wielkiej, skorumpowanej polityki i bezwzględnej walki między władzą, wpływami a ideałami pojedynczych, nieskurwiałych do cna jednostek w których ostało się człowieczeństwo.

Samo wyliczenie tematów, po które Endo sięgnął i które poruszył, jedne w mniejszym, inne w większym stopniu, zajęło by zbyt dużo miejsca.

eden_7Manga, która zaczyna się jak prosta opowieść katastroficzna, dokonuje kilku dużych skoków. Są one w pierwszej chwili dość denerwujące – pomijane są czasem całe lata akcji, znane i lubiane już postacie znikają na długie tomy, aby nagle powrócić z ogromną siłą, z wielkim hukiem. Ogromna ilość wątków wprowadzana jest stopniowo, metodą retrospekcji, introspekcji, narracją poboczną. Czasami główny wątek znika na długo, ustępując miejsca historiom, które swe rozwiązanie lub uzasadnienie znajdują dopiero dużo później.

Postacie są zresztą silną stroną tej historii. Zarówno kilkoro głównych bohaterów – wyraziste jednostki, każda na swój sposób naznaczona, skażona światem przedstawionym, każda ze swoim własnym, osobistym cierpieniem, motywem, z siatką zwykle negatywnych powiązań, zależności i chorych więzi z innymi, jak i postacie poboczne, odrzucane bez żalu i sentymentów przez autora po drodze, obrazujące pewne zagadnienia; przez ich drobiazgowe dopracowanie, poprowadzenie i nagłe zniknięcie czytelnik niejednokrotnie otrzymuje silny cios, skierowujący jego uwagę na nowe tory.

Doskonałe są też portrety bohaterów zbiorowych – społeczeństw, grup społecznych, istot takich jak iony, które personifikują trendy i zagadnienia, niczym w dukajowskich Czarnych Oceanach.

eden_15Za tym nagromadzeniem treści podąża mocna strona graficzna. Endo operując bardzo wyrazistą, miejscami niemal sterylną, hiperrealistyczną kreską wciąga nas w nieskończony świat z dużą siłą. Wrażenie robią projekty technologii, broni, miejsc, pietyzm oddania szczegółów, maestria projektów. Brutalność i bezkompromisowość scen walki, śmierci, fizyczności postaci, zarówno w scenach intymnych, w scenach cielesności, w ukazaniu choroby, słabości i starości  – te obrazy mają niezwykła siłę rażenia, niczym obecna w każdej chwili broń o różnej sile uderzają w odbiorcę, raniąc go, szarpiąc, denerwując, nakierowują.

Mimo niezwykłości niektórych przedstawień, ich niezwykle silne zakorzenienie we współczesnej nauce – medycynie, fizyce, socjologii czy ekonomii, czytelnik nie ma wrażenia, że świat przedstawiony przekracza granice wiarygodności. Raz dokonane zawieszenie niewiary zostaje poszanowane i nie jest naciągane przez autora.

Eden to dzieło epickie. Rozmachem dorównuje największym klasykom gatunku science-fiction. Na polu mangi nie ustępuje nawet takim gigantom jak Akira. Czasowa, geograficzna i zagadnieniowa objętość serii powoduje, że nie jest to lektura jednorazowa. Te 18 tomów, zajmujące dobre pół metra półki, to świat, do którego można wracać być może latami. Odwiedzać ponownie te same, doskonale znane, a jednak zawsze świeże miejsca – górskie ścieżki, sterylne laboratoryjne korytarze, brudne rozpustne ulice latynowskiej Ameryki, korytarze władzy Federacji i ONZ. Spotykać się ponownie ze wszystkimi postaciami – ze starym pułkownikiem, jego ponurym wychowankiem, z całą rodziną Ballardów, ze wszystkimi tymi ludźmi, którzy oddali swoje życie, czasem nieświadomie walcząc o wielką, finałową sprawę.

O wielką sprawę, której finał pozostaje dla czytelnika niewiadomą. Jak w oryginalnej Odysei Kosmicznej, tak i tu sprawy się dokonują. Wszystkie wątki zostają zamknięte, wszystkie pytania dostają odpowiedzi. Poza jedną – jaki jest wynik sumy wszystkich tych zdarzeń.

Na to pytanie każdy, czytając Eden, musi odpowiedzieć sobie sam. Endo zostawia czytelnika z dyspozycją niemal boską – oto, mając wszelkie potrzebne dane, niczym tworzący nowy świat bóg, ty możesz zdecydować, jaki on będzie. Co wyrośnie z posianego w ostatnim tomie nasienia.

Eden to manga, której nieznajomość powinna być dla fanów gatunku wstydem i ujmą.

eden_1eden_18

Wydawnictwo: Egmont

Rok wydania polskiego: 2002-2009

Format: 115×180 mm
Oprawa: miękka
Papier: matowy
Druk: cz.-b.

Cena: 16.00 – 22.90 zł

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

4 komentarze

  1. kid loco pisze:

    wszystko prawda.
    nie znam jeszcze 17 i 18 tomu, ale zostawiam sobie jako prezent dla siebie pod choinkę.

  2. Avatar photo godai pisze:

    To dobry prezent. O ile 17 to taki średniak w serii, to ostatni tom ma kopa jak się patrzy. Nagle wszystko robi się jasne.

  3. Michał Misztal pisze:

    No dobra. Pewnie wrócę do drugiej cegły i zdecyduję, czy jadę do końca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *