51. Makaron, piwo i zjeżdżalnie
Nie napisałem nic wczoraj, bo bawiłem się w poprawki malarskie. I piłem piwo. I upiekłem pizzę. A potem siedziałem z dzieckiem. Taki standard.
Dziś wpis o 22 zamiast o 10, bo większość dnia spędziłem w bawialni. W kolorowych piłeczkach; wspinając się linowych drabinkach; zjeżdżając na krętych, całkiem ciemnych zjeżdżalniach.
Młoda nie chciała początkowo zbliżać się w ogóle do tego typu – ale gdy raz załapała, to potem nie nadążałem wspinać się za nią do tej najwyższej, najciemniejszej rury, żeby ją złapać, nim sama zjedzie.
A potem, jak już usnęła, to jeszcze zrobiłem sobie michę mielonego mięsa z sosem i niezwykłym makaronm, przypominającym kluski lane, który dostaliśmy od mojej teściowej.
To jest dopiero oldschoolowe blogowanie. No.
Jutro na Kulturze Liberalnej będzie Kapitan Sheer. No. Za to nowe B180 będzie, jak zwykle, opóźnione. No.
No.
masz, a ja to tylko suchary teraz wpierdalam. i okazjonalnie jajecznicę. ostatnio się okazało, ze kamizelka kuloodporna najchudszego kolesia u nas z oddziału się na mnie zapina bez żadnej regulacji- a trzeba Ci wiedzieć, że wciąż jeszcze chłopaki mnie nazywają człowiekiem-blobem.
zjadłbym sobię mięska z makaronem, taak…
dość tej rozpusty, mam do narysowania jeszcze drugie 4o tysięcy domków.