Zrozumieli swojego Wagnera

W ramach nadrabiania zaległości obejrzeliśmy nowy film Cruise’a. Czy też – z Cruisem.

Nadzwyczaj sceptycznie podchodziłem do Walkirii, znając poprzednie doniosłe dokonania Toma w stylu Top Gun czy Mission: Impossible oraz przytłaczającą zdolność Amerykanów do odwzorowywania realiów historycznych, jak w słynnym filmie o enigmie czy innych przypadkach.

No i zostałem, na szczęście pozytywnie, mocno zaskoczony.

Walkiria

To chyba pierwszy raz kiedy z czystym sumieniem stwierdzam, że Cruise dobrze zagrał. Bez efekciarstwa, bez zbędnych szaleństw, doskonale wczuł się w porządnie napisaną rolę i odtworzył wiarygodnie historyczną postać biednego Niemca, któremu marzył się lepszy świat. Stauffenberg w jego wykonaniu był na tyle krwisty i wyrazisty, że można było poczuć do niego sympatię.

Sam film też, muszę przyznać, sprawił na mnie wrażenie dobrze przemyślanego. Nie obyło się oczywiście bez dramatyzmu, ale o tym za chwilę. Zresztą to kino komercyjne, więc musiało spełniać konwencje.

Zaskoczył mnie dość dokładnie odtworzony przebieg wydarzeń. Tym razem nie było cudów, przekłamań i wymyślonych na poczekaniu bredni właściwych nadzwyczaj wielu amerykańskim filmom sensacyjnym o rzekomo historycznych wydarzeniach. Lakoniczne momentami wręcz dekoracje i lokacje dodają wiarygodności obrazowi.

Tym, co robi również niezwykłe wrażenie jest muzyka. Buduje w ogromnym stopniu klimat, chociaż w trakcie seansu nie zauważałem jej. Dopiero po wszystkim uświadomiłem sobie ścieżkę dźwiękową. Wysmakowana i inteligentna, pozornie jedynie tło, potęguje jednak napięcie i doskonale ilustruje wydarzenia.

Dodatkowo obsada składa się z całej masy znanych twarzy – ogromna ilość na co dzień często drugoplanowych aktorów, większość z nich jednak naprawdę świetna. Każda postać, każda kreacja, w jakiś sposób przemyślana i napisana z głową, a potem dobrze zagrana.

To tylko taka garść uwag o filmie na szybko po jego „zaliczeniu”. Co mogę więcej powiedzieć?

Do samego końca, oglądając, miałem nadzieję, że jednak im się uda. Mimo, że doskonale znałem zakończenie, film zrobiony był na tyle dobrze, że wydarzenia wciągnęły mnie i oszukały – do samego końca gdzieś tam tliła się nadzieja, że zamachowcom się powiedzie.

Powiem krótko – obejrzyjcie Walkirię. To film, którego twórcy dobrze zrozumieli swoje film-making-fu. Nawet, jeśli znajdziecie w niej błędy, nawet, jeśli przeceniam Cruise’a, nawet, jeśli nie lubicie filmów o wojnie – warto obejrzeć ten film. Dla samej historii.

Walkiria

I po to, żeby po filmie zastanowić się przez chwilę – co by było, gdyby im się jednak udało?

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

7 komentarzy

  1. pawelk pisze:

    No ale musiałeś zdradzić zakończenie, no musiałeś. ;) Tak też bym liczył, że im się uda.

  2. Maciej pisze:

    Ponoć gdyby im się udało to pewnie dziś byśmy mówili po rosyjsku. Gdzieś tak wyczytałem, ale nie mogę przypomnieć sobie źródła.

  3. Avatar photo godai pisze:

    A widzisz, moja szwagierka, nauczycielka historii, mówi, że właśnie nie.

    Rosjanie byli wtedy za Bugiem – nie doszli by do Berlina, który poddałby się zachodnim Aliantom.

    Ale – zamiast dzielić Niemcy, Alianci i Sowieci rozdzieliliby sobie wschodnią Europę, więc możesz mieć jednak trochę racji :\

  4. au pisze:

    zaraz zaraz, dwudziestego lipca?
    a podobno dziesięć dni później byli na przedmieściach Warszawy.
    z ciekawych historii, które słyszałem była i taka, że Brytyjczycy mieli mozliwość sprzątnąć Adolfa, ale tego nie zrobili właśnie dlatego, zeby nie ułatwiać roboty Armii Czerwonej.
    inna teoria mówi, że byłoby wręcz przeciwnie, bo Niemcy po śmierci Hitlera zawarliby rozejm z zachodnimi aliantami i rzucili wszystkie siły na front wschodni.
    możemy sobie pogdybać, ale w kazdym wypadku mielibyśmy przejebane.

  5. JAPONfan pisze:

    NO ja podzielam zdanie Pattona. Inwazja rok wczesniej sprzatnac Adolfa i potem od razu przypierzpyc ruskim.

  6. Tencz pisze:

    Ja to widzę tak: Rzesza byłaby największym rynkiem komiksowym na świecie, a manga to byłyby wszystkie komiksy radzieckie, obojętnie czy te z kontynentu, czy z wysp.

  7. au pisze:

    ale wybór tematów byłby ograniczony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *