Chciałem być kosmonautą

Dzisiejszy wpis miał być o Strażnikach, ale pisanie o tym komiksie jest jak masturbacja – każdy to robił i ma na celu jedynie własną satysfakcję. Więc będzie o czym innym.

Kiedy Żona zapytała mnie, co chciałbym dostać na gwiazdkę, byłem właśnie w trakcie przeglądania oferty Oni Press. Nic wcześniej z tej stajni nie kupowałem, więc postanowiłem zaryzykować i bez wahania powiedziałem Kup mi Little Star. Taki komiks o tatusiu i córeczce. I tak zrobiła.

Komiks to dziwny, zadziwiający, niezwykły. To, co napiszę teraz, będzie dziwne, ale napiszę to. Ci z was, którzy nie są rodzicami, nie załapią połowy. Być może nie odrzuci was, jak pewnego czytelnika od mojego wpisu o baloniku, albo nie odłożycie komiksu, jak moja koleżanka z pracy, która nie zmęczyła żartobliwej książki o tej tematyce. Ale stracicie część zabawy, jeśli nie wiecie, jak to jest wstawać co dwie godziny co noc, przez kwartał; i jeszcze dwóch tysięcy innych rzeczy nie doświadczyliście.

A o tym, między innymi, jest ten komiks – napisany z perspektywy ojca, jest bardzo ciepłym, prostym spojrzeniem na otaczający świat. Na córkę, jej przemianę z piszczącego tobołka w pewną siebie pannicę o huśtawkach nastrojów. Ta część właśnie może być dla bezdzietnych trudna – chociaż niewątpliwie urokliwie podana, taka litania nocnego płaczu, pierwszego uśmiechu, ząbkowania i kupy nie każdego ujmie, jeśli tego nie przeżył.

Szczęśliwie dla nas i dla was jest też druga warstwa tej opowieści, a są nią rozterki dorosłego faceta. Rozterki dotyczące pracy i rodziny. Ta pierwsza nie daje mu satysfakcji – maluje talerze – zajęcie nudne, rutynowe, powtarzalne i w niepełnym etacie, bo ktoś musi zajmować się małą, gdy nie spędza dnia w żłobku. Z drugiej strony jest odpowiedzialność, także finansowa, za rodzinę, a te dwie sprawy łączą się dość mocno.

Jest też kolejny plan – to wewnętrzny monolog o narodzinach wszechświata, który prowadzi Si. Jest też jego kumpel z pracy, sympatyczny koleżka, który ma głównie rozterki w stylu kupić coś takiego czy nie. Dzięki niemu jesteśmy też świadkami wzruszającego wyznania, że nasz protagonista chciał zostać kosmonautą, bo… to z dostępnych możliwości najbliższe do „przyłączenia się do Rebelii”. No i obowiązkowy fandom w fandomie, czyli bohaterowie komiksów oglądają Nową Nadzieję.

Jest jeszcze kilka innych rzeczy w tym komiksie, fani siódmych den może nie dostaną orgazmu, ale nie o to w nim chodzi. To jeden z tych pozornie prostych, ale bardzo mądrych tekstów, które na nowo uświadamiają nam najprostsze, najważniejsze sprawy.

Narysowany jest prostą, szkicową kreską, coś w połowie drogi między João Fazendą, a O’Malleyem. Takie pozorne uproszczenie świata przedstawionego czyni go uniwersalnym. Mnie, dodatkowo, kojarzy się z serią książeczek „Obrazki dla malucha”, które Zu uwielbia.

Tak naprawdę, to przed chwilą przeczytałem cały powyższy fragment i mam wrażenie, że to jakiś nieskładny bełkot. Wystarczyłoby jedno zdanie.

To jest rewelacyjny komiks – przeczytajcie go koniecznie.


Little Star
Scenariusz i rysunki: Andi Watson
Format: 6″ x 9″
Objętość: 110 stron
Oprawa: miękka
Cena okładkowa: $19.95
Papier: offset

Wydawca: Oni Press

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

7 komentarzy

  1. Siegfried pisze:

    Moze byc ciekawy… Swoja droga to traktuje o przerazajacych sprawach – ja mam 30tke na karku, mam zamiar zalozyc rodzine niedlugo i na mysl o tym wlos jezy mi sie na glowie. To juz nie bede ja (olewajacy czy mam co zrec czy nie, czy wynajmuje czy ide do mamy na miesiac), to bedzie ktos calkowicie ode mnie zalezny. A co jezeli czegos nie zauwaze na czas i dziecko np ciezko zachoruje przez moja ignorancje? A co jezeli sciagnie na siebie caly stol goracej herbaty?
    przerabane ;)

  2. godai pisze:

    Wiesz, to nie tak. Nie uświadamiasz sobie tego. Oczywiście, kiedy z tyłu masz dzieciaka w foteliku, to już rzadko przekraczasz setkę na drodze i generalnie uważasz, żeby herbata stała 30 cm od krawędzi stołu, a noże odkładasz na parapet zamiast na blat, ale nie ma się świadomości tego przez cały czas.

    To jest trudno zdefiniować. Watson świetnie to ujął w monologu w ostatnim rozdziale, ale on jest trochę bełkotliwy i hermetyczny dla tych, co nie mają dzieci.

  3. Siegfried pisze:

    ja sie ostatnio tak zamyslilem, ze zamiast poslodzic herbate to poslodzilem popielniczke. zorientowalem sie przy probie pomieszania lyzeczka ;)

    wiec w moim przypadku patrze z trwoga w przyszlosc

  4. gilo pisze:

    mam mieszane uczucia co do komiksów andi watson. Kiedyś zakupiłem sobie „Complete Geisha” i w ogóle mi nie podeszło, ani rysunkowo ani graficznie. więc pewnie jeszcze trochę czasu minie zanim sięgnę po kolejny komiks. a z oni press koniecznie weź sobie „Visitations” Scotta Morse’a – kopie dupę.

  5. JAPONfan pisze:

    CZuj duch, dobrze ze poslodziles. ostatnio nastawilem kawe bez kawy. zorietnowalem sie po tym jak dolalem mleka posolilem i pomyslalem „hmm smakuje jak danio”.

  6. Maciej pisze:

    Mam to. Świetny komiks.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *