Dzieciństwo w PRL

naszybkospisane.jpg marzi.jpg

Wizyta na MFK, prócz różnych innych wydarzeń, przyniosła mi lekturę dwóch komiksów, które łączy bardzo wiele.

Oba z nich opowiadają o dzieciństwie spędzonym w Polsce Ludowej, w okresie w miarę analogicznym do tego, jaki ja w niej spędziłem. Pierwszy to Marzi, który napisała Marzena Sowa, a zilustrował Sylvain Savoia, a drugi to Na szybko spisane – autorski album Michała „Śledzia” Śledzińskiego.

Opowiadają w zasadzie o tym samym, więc pozornie powinny być podobne. A jednak dla mnie zieje między nimi jakaś przepaść.

Na szybko spisane zostało okrzyknięte komiksem roku (ponoć) i w tym momencie zaczyna się mój pierwszy zgrzyt. Do rzeczy będzie stwierdzić, że nie przepadam specjalnie za twórczością Śledzia, nie tyle nie lubię, co nie czytam. W zasadzie najbardziej podobał mi się starożytny, pierwszy odcinek Osiedla Swoboda, potem było z górki. Nie przepadam za jego stylem graficznym, balansującym na granicy surrealizmu.

naszybko_kadr.jpgW Na szybko spisane widać pewną nerwowość i pośpiech (zgodnie z tytułem?) strony graficznej. Śledziu idzie wielkimi krokami w kreskówkowe uproszczenia i popada w surrealizm, momentami turpistyczny. Świat widziany oczami bohatera jest pokręcony, dziwaczny, szpetny. Dodatkowo jest szarobury, wszystkie kolory złamane, przeważają ciemne barwy, ziemiste, ciężkie. Chyba tylko krew, której jest nadspodziewanie dużo w tym tomie, ma czysty kolor. O krwi za moment.

Savoia narysował Marzi w konwencji przypominającej trochę książki dla dzieci, co dla mnie osobiście współgra z tematyka. Proste rysunki przywodzą trochę na myśl Sashę Homera albo Bryana Lee O’Malley’a. Świat Marzi, wbrew temu, co mówi się o PRL, jest kolorowy – bo kolorowe jest tam niebo, trawa, twarze dzieci. Zupełnie inaczej odbiera się historię w takich barwach.

To samo już na dzień dobry mnie ustawiło – Na szybko spisane było lekturą, która ostatecznie mnie przytłoczyła i okazała się ciężka. Marzi była dla odmiany radosna – ten komiks na pewno za kilka lat sam wetknę w ręce mojej córce, kiedy będzie już na tyle duża, żeby móc go przeczytać.

W warstwie rozwiązań fabularnych obie produkcje są do siebie zbliżone – stosują w zasadzie identyczną narrację, przypominająca odrobinę prace spółki Makuszyński / Walentynowicz. Narrator opowiada ze swojego punktu widzenia zdarzenia, rozgrywające się w kadrach. Dialogi zdarzają się sporadycznie, raczej jako uzupełnienie czy rozwinięcie treści. Przekaz opiera się na relacji dziecka, wprowadzającego nas w swój świat.

Różnią się osie fabularne obu komiksów. Śledziu prowadzi nas chronologicznie, wraz z jego postacią dorastamy powoli, pokonując kolejne etapy dzieciństwa. W komiksie Sowy i Savoi dostajemy raczej epizody poświęcone konkretnym wydarzeniom czy zagadnieniom. W pewnej chwili okazuje się, że są one ułożone zupełnie niechronologicznie i wybiło mnie to z rytmu na dłuższą chwilę. Irytujące, ale po pierwszym razie się przyzwyczaiłem.

Oba komiksy opisywane są jako pokazujące dzieciństwo w PRL. Ludzie opowiadają, jak to odnaleźli masę rzeczy w Na szybko spisane, ale mnie się to nie przydarzyło. Owszem, pamiętam Matplanetę i „pana od muzyki”, ale to w zasadzie koniec tła historycznego u Śledzia. Potem, pod koniec, pada jeszcze lakoniczne stwierdzenie, że w 1989 zmienił się ustrój. Mało tego PRL, jak na komiks o PRL.

marzi_kadr.jpgW Marzi jest tego więcej, nie chodzi nawet o dosyć dokładne opisanie stanu wojennego czy katastrofy w Czarnobylu, którą zapamiętałem właśnie tak, jak miałem okazję to przeczytać. W odróżnieniu od bohatera Śledzia, mała Marzi opisuje w swoich przygodach rzeczywistość społeczną wokół siebie – kolejki, problem z zaopatrzeniem, pokątny handel, przemyt uprawiany przez kuzyna. W na szybko spisane taki epizod pojawia się dopiero pod sam koniec, przy handlu kasetami i w zasadzie nie mówi wiele o świecie.

I dochodzimy do sedna, czyli samych wspomnień. Lekturę komiksu Michała zakończyłem słowami „ja pierdolę” i nie umiem tego inaczej określić. Orgia zła i nieszczęścia. Począwszy od bycia pół-sierotą, przez ojca-kobieciarza, potem alkoholika, pasmo pecha. Nie tylko to zresztą, może ja byłem jakiś inny, ale na moim osiedlu dzieci nie biły się między sobą, aż jedno z nich straciło przytomność. To jest dominująca nuta całego albumu – potworna dawka drzemiącej we wszystkim przemocy. Sparaliżowany Grzesio to tylko preludium do martwego szczeniaka, który przeważył szalę. Bohater tego komiksu musiał być jakimś nieszczęsnym pechowcem. W dodatku nic w tego nagromadzenia przemocy nie wynika – przynajmniej ja tego nie widzę. Prócz destrukcji – nie obraca się w nic. Może w kolejnych tomach, nie wiem.

Świat dziewczynki jest najwyraźniej mniej brutalny, bo w Marzi przemocy i śmierci jest mniej. Poza karpiem i świnka morską nikt życia nie traci, nie jest bity, okaleczany ani w zasadzie nawet poniżany. Owszem, bohaterka zmaga się czasem z przykrym poczuciem bycia biedniejszą, ale, jakkolwiek przejmujące, te uczucia nie są tak negatywne. Mała Marzi prezentuje swój świat przez pryzmat uśmiechu, czasem wymuszonego, czasem trochę melancholijnego, ale zawsze uśmiechu. Nie ma tam zrezygnowanej akceptacji i odrzucania kolejnych etapów przez ramię.

Chyba spółce udało się zrobić komiks dla innej grupy – bardziej nastawiony na czytelnika, który chce sobie przypomnieć „kraj lat dziecinnych” na sposób nieco nostalgiczny. Na pewno ten akurat komiks ma większe szanse trafić do osób na co dzień komiksu unikających, może przemówić do czytelnika dorosłego, nastawionego na inne treści. Na szybko spisane prawdopodobnie zrazi takiego odbiorcę warstwą graficzną i natężeniem złych emocji.
Podsumowując – wybieram Marzi. Za kolory, za więcej mojego dzieciństwa w jej dzieciństwie, za więcej PRL w PRL i za ciepło, uśmiech i pozytywne uczucia, z jakimi pokazane zostały nawet te cięższe chwile.

Na szybko spisane jest dla mnie lekturą zbyt ciężką. Inaczej, niż moi koledzy i rówieśnicy, nie odnajduję w nim siebie i nie przemawia do mnie.

Z drugiej strony, to jest tylko subiektywna opinia. W końcu to Śledzia dzieło dostało na MFK nagrodę Najlepszy komiks roku. Więc niech każdy przechyta oba i sam zdecyduje.

naszybkospisane.jpgTytuł: Na szybko spisane #1: 1980-1990
Scenariusz: Michał 'Śledziu’ Śledziński
Rysunki: Michał 'Śledziu’ Śledziński
Wydawca polski: Kultura Gniewu
Data wydania polskiego: marzec 2007
Liczba stron: 52
Format: A4
Okładka: miękka, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 29,90 zł



marzi.jpgTytuł: Marzi #1: Dzieci i ryby głosu nie mają
Scenariusz: Marzena Sowa
Rysunki: Sylvain Savoia
Wydawca polski: Egmont Polska
Data wydania polskiego: październik 2007
Liczba stron: 94
Okładka: twarda, kolorowa
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 35 zł
Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

You may also like...

10 komentarzy

  1. ZedIsDead pisze:

    Cóż, zachęciłeś mnie jeszcze bardziej do przeczytania Marzi :) Dzięki za fajny artykuł :)

  2. godai pisze:

    Cieszę się, że się spodobał i przydał.

  3. Wyszu pisze:

    A u mnie na osiedlu było niemal identycznie, mało tego połowa ojców moich kumpli to alkoholicy i kobieciarze i mimo tych wszystkich smutków – po przeczytaniu pierwszego tomu Trylogii Śledzia – miałem na twarzy uśmiech… absolutnie zasłużona nagroda !

  4. hippie killer pisze:

    nie wiem, na jakim osiedlu wychowywał się autor artykułu, ale u mnie były międzyblokowe walki, rzucanie kamieniami, kępami trawy i tym podobne historie. z moimi wspomnieniami z lat szczenięcych „na szybko spisane” ma bardzo dużo wspólnego. a to, że autor recenzji wyparł ze świadomości upokorzenia z lat dziecinnych oraz dziecięcą przemoc, to już jego osobista tragedia. tahtah.

  5. godai pisze:

    @Wyszu: u nas na osiedlu był jeden ojciec-alkoholik. Nie kwestionuję zasadności nagrody, mnie po prostu NSS aż tak bardzo się nie spodobał, raczej przytłoczył.

    @hippie killer: Hm, u mnie nie było walk międzyblokowych, bo nie mieszkałem w bloku. Czasem się w podstawówie na boisku brać brała za łby, ale to niewielka buda była, więc i ludzi i, co za tym idzie, brania za łby mniej.

    Nie postrzegam mniejszego poziomu brutalności i upokorzeń w dzieciństwie w charakterze tragedii.

    Jak widać, różni ludzie miewali różne dzieciństwa, niekoniecznie takie, jak w komiksie.

  6. Jaszczu pisze:

    Ja Marzi czytałem na raty, gdyż nużyła mnie okrutnie. Na szybko łyknąłem jednym tchem i po lekturze powiedziałem: „ja pierdolę, chcę jeszcze”.

  7. godai pisze:

    A, to widzisz, mamy, Jaszczu, odwrotny gust :)

    Generalnie, jedno i drugie łyknąłem w biegu (a konkretnie – w pociągu).

  1. 2007.11.20

    […] Wygląda na to, że moja opinia o NSS Śledzia przyjęła się z beknięciem, w każdym razie dziękuję Śledziowi za linkacza, a także Kulturze Gniewu, za to samo. Nie oczekiwałem zbytnio, że moje własne spojrzenie zostanie przyjęte ciepło, bo odstaje od ogółu, za to statystykom te dwa linki zrobiły dobrze. Strach mnie ogarnia, bo chciałem podzielić się uwagami na temat Śmierci. […]

  2. 2008.12.16

    […] wejściu w świat małej dziewczynki, jaki towarzyszył mi przy pierwszej okazji. Inna sprawa, że zestawiłem to z inną dziewczyńską opowieścią zamiast, jak poprzednio, z biografią chłopca – tamten […]

  3. 2013.06.06

    […] serią „Marzi” opowiadającą o losach małej dziewczynki w schyłkowym okresie PRL-u, prezentowanej już poprzednio na tych łamach . Komiksem zatytułowanym „Dzieci i ludzie” próbowała także […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *