Wypasiona Zajawka

Historia według Ewangelii świętych.

Najpierw nie było nic. A potem przyszedł MC God, skumał akcję i zaczął kleić rymy. I miał najbardziej odjazdowe rymy in da house.

To, co teraz robię, zrobiło już przede mną czterech koleżków, a niektórzy mówią, że było ich nawet siedmiu, ale jakiś zazdrosny sukinkot zafałszował prawdę.
Teraz mówię ja: było tak, jak mówię i w tym nie ma żadnego kitu. Jest to najprawdziwsza nawijka o tym, skąd się wziął Dżizas, na którego w Unii Europejskiej wołają Krajst, ale mniejsza o to, i co wyczyniał razem ze swoimi ziomkami, kiedy jeszcze w pełni zdrowia poginał po tej ziemi.

Przepowiednia o narodzeniu Jasia, co chrzcił (ale nie piwo)

Sprawa działa się dawno, na długo zanim w Massachusets Institute of Technology ktoś wymyślił Internet. Ba, to było zanim nawet wymyślono kablówkę.
W tamtych czasach Żydzi mieszkali w Izraelu, ale to się wcale nie nazywało Izrael, tylko zupełnie inaczej.
W lokalnym kościele, w stolicy, głównym duchownym był jeden ziomek, niejaki Zachary. Starzy go nieźle skrzywdzili tym imieniem, ale i tak gość odniósł w życiu niezły sukces. Zresztą, mniejsza o to.
Pewnego dnia Zachary palił kadzidło w kościele i tak się nawdychał, że aż upadł z tego wszystkiego na posadzkę. Ostro walnął czachą o glebę i zdało mu się, że z góry jakiś koleżka przyleciał i nadaje mu taki tekst:
– Zachary, stary ośle, mam dla ciebie dobry tekst. Będziesz miał syna, co ty na to, stary pryku?
– Nie kumam czaczy – powiedział mu Zachary – Przecież mi właśnie leci szósty krzyżyk, a i moja laska też niemłoda, niedawno trzydziecha jej stuknęła.
– Nie bój żaby, Zachary – zasuwa dalej ten gostek, wisząc kilkanaście centymetrów ponad chodnikiem – jest taki kolo, najlepszy z najlepszych, ma ksywkę MC God, nie?
– Niom – przyznał Zachary.
– No. To teraz kumaj akcję – MC God mówi, że będziesz miał syna. I proste. Synowi dasz na imię Janek.
– A czemu?
– Bo tak, stary ośle. Nie przerywaj mi, kiedy próbuje zebrać myśli… Ja pierniczę, przez ciebie zapomniałem całej nawijki – co powiedziawszy, gostek sprzedał Zacharemu kopa w szczękę, tak, że Zachary przez następne parę tygodni nie mógł nic zagadać, taki był spuchnięty.
Ale faktycznie, jego laska, a nazywała się Elka, zaskoczyła, a po jakimś czasie urodził im się syncio.

Przepowiednia o narodzeniu Dżizasa

Po jakimś pół roku MC God wysłał swojego bodygarda, który miał ksywkę Gabi do Nazaretu. Gabi miał tam odwiedzić pewną maniurę, co miała ksywkę Maryśka.
Gabi zajechał do Nazaretu, wysiadł z fury i wbił się do Maryśki na kwadrat, wywalając drzwi z kopa.
– Siema, laska! – ryknął od progu – Niezły wypas zaliczyłaś, MC God ma dla ciebie opcję.
Maryśka poderwała się z kanapy, bo właśnie oglądała MTV i zapomniała języka w gębie z tego wszystkiego, bo Gabi był naprawdę odjechanym kolesiem.
– Luzuj pudla, młoda – powiedział, jak się skapował, że laskę przestraszył – MC God stwierdził, że jestes spoks. Akcja jest taka – urodzisz dzieciaka, nie, i nazwiesz go Dżizasz. Kumasz?
Maryśka kiwnęła głową, że kuma.
– Niom, to tak… Dżizas będzie synem MC Goda, a potem, jak czas będzie dobry, to dostanie w spadku jego interes, słownie: klub i hacjendę. Na własność z wpisem do księgi wieczystej.
– No dobra – mówi na to Maryśka – ale przecież ja nie mam kolesia. A z jakimś obcym MC, to się turlać nie będę, ja nie z tych.
– Kur… – Gabi zmiął przekleństwo w ustach, bo zakapował, że laska niespecjalnie kuma całą akcję – No dobra, słuchaj mnie, maniurka, bo drugi raz ci nie nawinę. MC God to lepsiejszy magik – jak mówi, że będziesz miała syna, to będziesz. To się już kiedyś zdarzyło. Zresztą, kurde, mamy przecież in vitro, nie?
– No, widzisz – powiedział, kiedy Maryśka wreszcie zakapowała, o czym on gada – Tu nie ma lipy. Twoja kuzynka, Ela – ona zaskoczyła, mimo, że jest już nieźle po trzydziestce. Tu nie ma kitu. Memory fajf – MC God, i wszystko jasne.
– No dobra – Maryśka mu nawijkę sprzedała – skoro taki z niego kozak, to spoks, niech tak będzie.

Maryśka wbija się do Elki

Maryśka wybrała się po całej tej akcji w odwiedziny do Elki, a to była niewąska sprawa, bo wtedy na terenie Izraela nie jeździły ani PKS-y, ani nawet PKP nie kursowało. Gorzej niż dzisiaj w Polsce…
Anyway, Maryśka w końcu dotarła do Zachariaszów na kwadrat, wbiła się do pokoju i rzuciła „Siema” w generalnym kierunku Elki.
Elka chciała jej coś powiedzieć, ale bachor w brzuchu sprzedał jej takiego kopa w żołas, że aż jej się zrobiło ciemno przed oczami.
W końcu zebrała się do kupy, i mówi:
– Siemasz, siorka. Ale ty masz fart, ja cię kręcę. Podobno MC God poleciał na ciebie. Naprawdę, niezły wypas. Aż mnie gówniarz pod żebro kopnął z tego wszystkiego.
– Oj, masz rację. MC God to niezła sztuka. Chyba się zabujałam. Wszystkie laski będą mi zawsze zazdrościć, że mam z nim dziecko.
– A w dodatku kolo to niezły kozak i kuma się ze wszystkimi, i każdy ma szacun.
Laski, jak to one, gadały tak głośno, że aż sąsiedzi usłyszeli. I wszyscy zlecieli się do Elki, wbili się na chawirę i urządzili niezłą balangę.
Z jakiś tydzień lub więcej później Elka urodziła syna. Początkowo teście naciskali, żeby dzieciaka nazwać Zachary, tak, jak jego ojczulek, ale Elka kazała im płynąć na szczaw, mówiąc, że dzieciak będzie się nazywał Janek. Teście, zdziwione foki, spytali Zacharego, co na ten temat sądzi.
Zachary wziął kartkę i długopis (gadać ciągle nie mógł, bo miał jeszcze pysk spuchnięty od tego, jak mu koleżka z nieba kopa sprzedał) i napisał: „Nazwijcie go Jan i dajcie mi spokojnie grać w Ogame, do jasnej cholery”.
Tak więc dzieciakowi dostało się imię Jasiek, a staremu Zacharemu wreszcie puściła opuchlizna na ryju i tak się ucieszył, że zaczął coś bredzić od rzeczy. Głównie nawijał jakieś skąpe teksty, że MC God jest cool i spoko i wypasione składa rymy.

Narodziny Dżizasa

W międzyczasie towarzysz pierwszy sekretarz zarządził Spęd Powszechny, bo nie mógł się doliczyć, czy zebrał odpowiednio dużo podatków. Z tego powodu każdy naginał do miejsca, gdzie się urodził.
Do tej pory Maryśka zdążyła nagrać sobie całkiem niezłego koleżkę, co miał ksywkę Drewniany Józek, bo rzeźbił różne rzeczy z drewna i w ogóle.
Wprawdzie w pierwszej chwili, jak Józek się dowiedział, że Maryśka jest w ciąży, to chciał ją puścić kantem, ale jeden z bodygardów MC Goda zadzwonił do niego na komórkę i sprzedał mu takie teksty, że gościu się opamiętał i już nic nie próbował lecieć sobie w kulki.
Tak czy tak, przycięli z buta do Beatleyem, bo tam się Józek urodził. Akcja była mega skąpa, bo nie bardzo mieli gdzie spać. Józek, wiele się nie namyślając, zrobił włam do budy z wietnamskim żarciem i tam się zadekowali na noc.
Akurat na większy niefart Maryśka właśnie wtedy urodziła. Założyła małemu pampersa i położyła go na blacie, pod jarzeniówką, bo tam było cieplej.
Zaraz obok był stary park, gdzie mieszkało sporo lumpów i przewalały się niezłe ekipy. Nagle do jednej z nich podszedł ostro odjechany koleżka i zagaił coś. Goście się spietrali, bo facet był wielki jak byk, odstawiony jak nieziemskie coś i najwyraźniej miał gnata pod katanką.
– Luz, goście. Żadnych przestrachów. Jest akcja – właśnie urodził się jeden dzieciak, co przejmie kiedyś interesy od MC Goda. Z tego powodu będzie imprezka dla wszystkich – maniury, browar i blanty za friko. Młody się będzie nazywał Dżizas. Walcie teraz sercza po mieście – będzie w wietnamskiej budzie leżał w pampersie.
Gdy kolo skończył gadkę, to zewsząd pojawiło się mnóstwo innych dziwnych gości, co nadawali takie rymy:
– MC God, jest najbardziej wypasiony na świecie. Szacun i dziękówka dla tych, co słuchają jego tracków.
A potem wszyscy nagle szybko się zmyli.
Lumpy spojrzeli po sobie, ale ponieważ i tak nie mieli nic do roboty, a na dodatek było zimno, no to kopsnęli się na mały spacer i faktycznie, niedaleko parku stała wietnamska buda a niej gościu z maniurką i mały dzieciak.
Niewiele myśląc, zaczęli wszystkim opowiadać, co im powiedział dziwny koleżka. Początkowo każdy stukał się w czachę, ale potem ludzie zaczęli łykać ten tekst. Maryśka słuchała i strasznie się cieszyła, bo nagle zrobiła się sławna.
A z tydzień później urządzili bibę i dzieciakowi do papierów w urzędzie wpisano, że się nazywa Dżizas.

Avatar photo

Bartek Biedrzycki

Autor książek, komiksów, podcastów i papierowych modeli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *